piątek, 4 października 2013

Rozdział 9

'Oczami Justina'
Przebudziłem się koło 1 w nocy. Otwierając oczy zobaczyłem słodko śpiącą Rose obok mnie. Szybko wstałem z łóżka ubierając swoje wczorajsze ubranie. Pospiesznym krokiem zszedłem na dół kierując się do kuchni. Na blacie leżały dwa naleśniki w talerzyku. Dopisałem do nich karteczkę, włożyłem do lodówki i wyszedłem z domu. Wsiadłem do swojego fiskersa i ruszyłem pod dom Juliet. Dziewczyna była moją kolejną ofiarą, uczyłem się z nią na studiach. Zaparkowałem 100 metrów od jej willi i wysiadłem z samochodu. Od dawna obserwowałem ten dom. Wyjąłem z bagażnika swoją czarną, skórzaną torbę. Założyłem białe rękawiczki i wszedłem do jej domu jak gdyby nigdy nic. Skierowałem się do jej sypialni. Juliet słodko spała w swojej skąpej, czarnej piżamie. Cicho położyłem torbę koło jej łóżka i wyjąłem z niej 4 metalowe linki. Powtórzyłem wszystkie czynności tak jak zrobiłem z Mishelle. Przywiązałem linkę do końców łóżka. Zrobiłem na końcach sznurków pętelki i założyłem je delikatnie na nadgarstki ofiary. Następnie wyjąłem z kieszeni zapalniczkę. Zacząłem bawić się ogniem i delikatnie przypalałem dłonie jasnym płomieniem. Następnie tradycyjnie przystawiłem zapalniczkę do rogu poduszki, który zacząłem przypalać. Dziewczyna czując niemiły zapach dymu powoli się budziła. Zgasiłem płomień i szybkim krokiem wycofałem się w ciemny kąt pokoju. Gdy dziewczyna się obudziła, zaczęła nerwowo rozglądać się po pokoju, jakby kogoś poszukując. Zauważyła na nadgarstkach linki, które pod wpływem emocji szybko zacisnęła. Zacząłem powoli wyłaniać się z ciemności.
-Rozpoczynamy naszą grę, aniołku.-wychrypiałem, szeroko się szczerząc.
Juliet zmrużyła oczy badając kim jestem.
-Justin?!-szeroko otworzyła oczy.
-Pamiętasz nasze krwawe ćwiczenia na studiach?-uśmiechnąłem się.-Pozwól, że je powtórzę.
Dziewczyna jęknęła wystraszona podciągając nogi pod siebie.
-Kochanie, nie jest tak łatwo.-Zaprzeczyłem głową sięgając po metalowy sznurek.
Juliet zaczęła krzyczeć, więc odłożyłem linki na bok i chwyciłem ostry przedmiot, który wbiłem w jej strunę głosową. Łzy spływały strumieniami po jej bladych policzkach. Ponownie wziąłem sznurki i przywiązałem ich końce do łóżka. Na drugich końcach zrobiłem pętelkę i zacząłem siłować się z jej nogami. Po chwili udało mi się przywiązać jej kostki. Kobieta szamotała się i próbowała krzyczeć. Ból jednak przeważał, a Juliet zaczęła lekko drżeć. Na moje usta wkradł się przelotny uśmieszek. Sięgnąłem do torby po mój ulubiony przyrząd-skalpel. Czas pozbyć się zbędnej piżamy. Przyłożyłem metalowy przyrząd do góry jej czarnej bokserki i zwinnie ją przeciąłem. Przerwany materiał rzuciłem na ziemię. Potem przeciąłem jej majtki po obu bokach przy szwach. Kobieta leżała teraz przede mną nago . Czas na większą przyjemność. Zacząłem skalpelem wycinać głęboko ranę w kształcie litery 'Y' na jej ciele. Z gardła Juliet wydobył się niemy krzyk, a z jej oczu łzy spływały strumieniami. Uśmiechnąłem się do niej i zacząłem odrywać płaty jej skóry od kości. Kobieta wygięła się w łuk, zaciskając zęby. Po chwili oboje poczuliśmy woń krwi. Wydawało się, że moją dawna koleżankę zaczęło nosić na wymioty. Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem na mostek. Centralnie pod nim skakało serce Juliet. Ponownie przeniosłem wzrok na kobietę, jej oczy zaczęły powoli się zamykać. O nie nie nie, kotku. Tak łatwo, to nie będzie. Szybko sięgnąłem do mojej torby po dwie igły. Jedną ze sterydami, a drugą z adrenaliną. Wbiłem igły kobiecie w ramię. Zamknęła oczy, lecz wiedziałem, że za chwilę ponownie je otworzy, nie wytrzymując emocji. Tak jak podejrzewałem, tak się stało. Gdy podniosła powieki, ujrzałem jej rozszerzone źrenice. W jej oczach widziałem przerażenie i strach. Puściłem do niej oczko i sięgnąłem ręką do torby po piłę lekarską. Jej główny narząd był idealny. Szybko przeciąłem mostek ponownie powodując odruchy wymiotne u Juliet. Sięgnąłem ręką w głąb otwartej klatki piersiowej i zacząłem pieścić jej serce. Osiągnąłem cel. Później zrobiłem to co zwykle-wyciąłem serce przy pomocy skalpela, włożyłem je do słoika z lodem i schowałem do torby. Właśnie w tej chwili Juliet przeniosła się na łono Abrahama... Zszyłem jej ciało zostawiając je w miarę normalnym. Następnie związałem jej długie, ognistorude włosy w wysoki, niechlujny kok, a na lewym nadgarstku zawiązałem fioletową wstążkę. Nic nowego. Teraz jednak nadszedł czas na urozmaicenie mojego morderstwa. Uwolniłem nadgarstki i kostki martwej ofiary. Chwyciłem Juliet za ręce i ściągnąłem ją z łóżka. Ciało bezwładnie spadło na podłogę. Teraz zacząłem ciągnąć kobietę schodami na dół. Wyciągnąłem ją na podwórko i zostawiłem koło basenu. Poszedłem po wcześniej przeze mnie ukrytą w krzakach ciężką, kwadratową cegłę. Chwyciłem za łańcuch, który był przyczepiony do góry cegły i wykorzystując swoją całą siłę zaciągnąłem ją nad basen. Sięgnąłem ręką do kieszeni spodni po kawałek sznura. Klęknąłem koło Juliet i zawiązałem jej ręce, następnie to samo zrobiłem z nogami. Tym razem doczepiłem łańcuch od cegły do sznura, który oplatał kostki ofiary. Wstałem, lekko poprawiłem koszulę i wziąłem cegłę w ręce. Z całej siły zamachnąłem się i rzuciłem cegłę jak najdalej w głąb basenu. Martwe ciało Juliet zostało pociągnięte i z olbrzymią siłą uderzyło w taflę wody. Chwilę potem dostrzegłem, że zawartość basenu zaczyna zabarwiać się na czerwono. Lekko podniosłem prawy kącik ust i odwracając się na pięcie pobiegłem do sypialni Juliet. Zebrałem swoje wszystkie rzeczy i zbiegłem ponownie na dół. Jak gdyby nigdy nic poszedłem do samochodu. Zdjąłem rękawiczki i wsiadłem do fiskersa. Nie czekając ani chwili dłużej odpaliłem auto i odjechałem. Droga do domu trochę mi się ciągnęła, ale to pewnie dlatego, że byłem zmęczony. Koło 3 nad ranem zostawiłem samochód w garażu i wszedłem do domu. Od razu skierowałem się do łazienki. Zrzuciłem zakrwawione ubrania i wszedłem pod prysznic. Po dokładnym umyciu całego swojego ciała opuściłem kabinę prysznica. Założyłem na siebie czyste, białe bokserki i poszedłem do sypialni. Wyjąłem ze skórzanej torby swoją zdobycz i przyglądałem się martwemu sercu. Kolejne udane morderstwo. Zwinnym krokiem poszedłem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Tam zostawiłem moje trofeo i wróciłem do sypialni. Położyłem się do łóżka i momentalnie zasnąłem.
~*~
Następnego dnia rano obudziły mnie dźwięki budzika. Lekko otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek-10.15. Miałem dzisiaj zmianę od 10. Westchnąłem i ponownie położyłem głowę na poduszkę. Jutro spróbuję pójść do pracy. Przewróciłem się na drugi bok i oddałem się krótkiej drzemce. O godzinie 12 obudziłem się już na dobre. Usiadłem na rogu łóżka i przejechałem palcami po włosach. Przypomniało mi się, że muszę zadzwonić do pewnego skarbka. Mianowicie do Rose. Sięgnąłem ręką na szafkę nocną po iPhone'a i wybrałem jej numer. Przyłożyłem telefon do ucha i po dwóch sygnałach usłyszałem jej głos.
-Tak?
-Hej skarbie-powiedziałem spokojnym głosem.-Przepraszam, że wyszedłem tak bez uprzedzenia, ale śpieszyło mi się do pracy..
-Justin..-mruknęła-Ale Cię dzisiaj nie było w pracy..
Cholera. Skąd ona to wie? Muszę uważać..
- Musiałem coś zrobić zaocznie.. - pociągnąłem nosem.
- Emm.. Okay.-ponownie mruknęła.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i donośny głos Rick'a. 'Justin, otwórz! Musimy pogadać.'
- Rose muszę kończyć. - chrząknąłem i w maksymalnym tempie się rozłączyłem.
Rzuciłem telefon na łóżko i założyłem na siebie pierwsze lepsze dresy. Zbiegłem na dół i otworzyłem drzwi.
-Siema stary.-lekko się uśmiechnąłem.
-Lepiej będzie, jeśli wejdę do środka..-mruknął.
Wzruszyłem ramionami i otworzyłem szerzej drzwi pozwalając brunetowi wejść. Poszliśmy do salonu, ja usiadłem na kanapie, natomiast Rick oznajmił, że woli postać.
-Co jest?-zapytałem, po czym oblizałem usta
- Radziłbym Ci uważać na tą całą Rose, bo zaraz wywęszy, że to TY - pokazał na mnie palcem - jesteś mordercą.-Co jest?-zapytałem, po czym oblizałem usta.
'Oczami Rose'
Siedziałam z Tonym w biurze i dyskutowałam na temat śledztwa.
-Dlaczego lekarz miałby robić coś takiego? Tonnie, pomyśl chwilę.-powiedziałam lekko podniesionym tonem.
-A widzisz jakieś inne, logiczne wyjaśnienie?-podniósł ręce.
-Ohh..-westchnęłam. - Tak, je---
Drzwi od gabinetu gwałtownie się otworzyły, a do biura wpadł Bayle. Z grobową miną powiedział:
-Jest kolejne morderstwo.
Zamknęłam oczy i opadłam na swoje obrotowe krzesło...
~*~
Hej :) Ten rozdział jest krótszy, wiemy. Ale tak musi być. No cóż, dziękujemy za 3 komentarze pod ostatnim rozdziałem, ale jest sprawa.
5 komentarzy-następny rozdział.Nie chcemy Wam w ten sposób zagrozić czy coś, ale po prostu bardzo chcemy wiedzieć ile osób to czyta i czy opłaca się nam pisać dalej.. :) Możecie zostawiać zupełnie anonimowe komentarze, z ostrą krytyką. Wszystko przyjmiemy i rozpatrzymy :) Pamiętajcie, że Was kochamy i życzymy powodzenia we wszystkim. :* Trzymajcie się :)
Rose <3