Obudziły mnie promienie słońca lekko muskające moją twarz. Leniwie otworzyłam oczy i zauważyłam, że Justina już nie ma obok mnie. Przetarłam ręką zaspaną twarz i wstałam z łóżka kierując się do toalety. Związałam włosy w wysoki, niechlujny kok, zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic. Wzięłam żel o zapachu arbuzowym i wsmarowałam go w ciało. Zmyłam pianę rozmyślając o tym, gdzie mógł pójść Justin. Po chwili rozmyśleń wyszłam spod prysznica owijając ciało białym, puszystym ręcznikiem. Wróciłam do pokoju i podeszłam do komody wybierając z niej czystą bieliznę. Ubrałam ją na siebie i rzuciłam ręcznik na łóżko. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej moje czarne rurki, czarno-czerwoną koszulę w kratę i czarny podkoszulek. Nałożyłam białe skarpetki dopełniając mój strój czerwonymi Conversami. Związałam włosy w wysoki kok, wzięłam torbę i zeszłam na dół. Nigdzie ani śladu Justina. Westchnęłam i podeszłam do lodówki. W środku, na talerzyku leżały dwa naleśniki i karteczka:
'Wczorajsze, ale... smacznego <3'
Na moją twarz wkradł się malutki, mimowolny uśmieszek. Wzięłam talerzyk do ręki i wspominając wczorajszy wieczór zjadłam śniadanie.
~*~
Miałam zaledwie kilkaset metrów do mojego miejsca na parkingu, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Zatrzymałam się na czerwonym świetle i sięgnęłam ręką do torby po swojego iPhone'a. Odblokowałam kciukiem ekran i przyłożyłam urządzenie do ucha.-Tak?
-Cześć Rose, tu Tony. Jesteś już w pracy?
-Prawie. Stoję na ostatnich światłach.
Mężczyzna powiedział coś najwyraźniej do drugiej osoby, a potem do mnie:
-To musisz się zawrócić i przyjechać do szpitala.
-Co się stało?-natychmiastowo pomyślałam o Reneesme.
-Dziewczynka dzisiaj wraca do domu i chce się z Tobą pożegnać. A i przy okazji przejrzymy monitoring.
-Dobra, już jadę-powiedziałam gwałtownie zawracając samochód w kierunku szpitala.
*
-Heeeeej ciociu!-Reneesme rzuciła mi się na szyję, gdy przekroczyłam próg jej szpitalnego pokoju.
-Hej mała-odwzajemniłam uścisk-Jak się czujesz?
-Dobrze-uśmiechnęła się szeroko-Spójrz! Ładnie jestem ubrana? Nie mam już piżamki!-zaśmiała się.
Dziewczynka była ubrana w fioletowe rurki, czarny podkoszulek i biały, luźny sweterek. Na nogach miała czarne Conversy.
-Ślicznie-uśmiechnęłam się.
Rozglądając się po pokoju dostrzegłam dwie dorosłe osoby. Byli to rodzice Reneesme. Uśmiechnęli się ciepło i podeszli do mnie.
-Bardzo pani dzię---
-Jestem Rose-przerwałam młodej kobiecie ukazując swoje białe zęby.
-Okay-zaśmiała się-Bella-wyciągnęła do mnie rękę, którą ścisnęłam.-Więc kontynuując... Dziękuję, że opiekowałaś się naszym szczęściem-spojrzała na Reene z radością w oczach.
-Naprawdę nie ma za co. Pokochałam ją jak własną siostrzyczkę-złapałam małą za rękę.
-Ciociu, podobają Ci sie moje nowe kolczyki?-wskazała rączką na fioletowe kuleczki w jej uszkach.
-Bardzo-uśmiechnęłam się.
-Dał mi je doktor Biebier.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie o Justinie. To słodkie z jego strony. Bardzo zżył się z małą.
-Powiedział, że byłam jego ulubioną pacjentką!-krzyknęła- I że na pewno jeszcze kiedyś mnie odwiedzi.
Dziewczynka była cała rozradowana. Cieszyłam się jej szczęściem.
-Skarbie, a kiedy doktor Justin przyszedł się z Tobą pożegnać?-zapytałam.
-Wczoraj-odpowiedziała-Dzisiaj już go nie widziałam,a szkoda...-westchnęła.
-Renee, skarbie. Chcesz już poznać Carly?-mężczyzna kucnął obok dziewczynki.
-TAK!-krzyknęła uradowana.
-To pożegnaj się z ciocią i idziemy do domu.-zaśmiał się.
Reneesme podbiegła do mnie i mocno się do mnie przytuliła. Poczułam, że jej malutkie ciało drży. Odsunęłam się od niej i przykucnęłam.
-Hej mała, co jest?-starłam z jej policzka malutką łzę.
-Będę tęsknić-wyłkała.
-Skaaarbie, nie płacz. Ja też, ale obiecuję Ci, że niedługo do Ciebie przyjadę. Wiesz.. Ja też chcę poznać Carly- poruszyłam zabawnie brwiami.
Dziewczynka uśmiechnęła się i wtuliła się we mnie. Pocałowałam ją w czoło i przejechałam ręką po jej włosach.
-Jeżeli Twoi rodzice się zgodzą... to mogę któregoś dnia wziąć Cię do siebie. Nawet na noc.-uśmiechnęłam się patrząc w ich stronę.
-Czemu nie.-wzruszył ramionami z uśmiechem jej ojciec.
-Skarbie, muszę już iść-zwróciłam się do dziewczynki, a ona zrobiła smutną minkę.
-Dlaczego?-mruknęła cicho.
-Praca mnie wzywa-lekko się uśmiechnęłam.
-Ohh.. Okay-kiwnęła głową.
Podeszłam do niej i ostatni raz ją przytuliłam. Uśmiechnęłam się do Belli i jej męża i wyszłam z sali. Pokierwałam się do recepcji by znaleźć Tony'ego. Za ladą siedziała młoda kobieta, która poinformowała mnie, że mój współpracownik jest w pomieszczeniu z kamerami. Skierowałam się tam szybkim krokiem. Tony siedział na obrotowym krześle i nerwowo latał oczami po monitorach. Podeszłam do niego i zapytałam:
-Masz już coś?
Mężczyzna jakby nie przytomny przeniósł wzrok na mnie i zmęczonym głosem odpowiedział:
-Jesteś zmęczony. Przesuń się, ja na to spojrzę-uśmiechnęłam się i położyłam ręce na jego ramionach.
Tony wstał i ustąpił mi miejsca. Usiadłam na krześle i wstukałam w klawiaturę potrzebną datę. Na wszystkich ekranach wyświetlił się ten dzień. Powoli przenosiłam wzrok z jednego monitora na drugi.
-Która kamera znajduje się przy chłodni?
Tony spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc i wzruszył ramionami. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, ale po chwili wrócił. Nie był jednak sam. Przyszedł z jakimś mężczyzną, najwyraźniej pracownikiem szpitala.
-Rozumiem, że ma pani pytanie dotyczące moich gwiazdeczek-towarzysz Tony'ego zwrócił się do mnie wskazując ręką na monitory.
-Tak-odparłam-Mógłby pan mi powiedzieć, która z tych kamer znajduje się przy chłodni?
Mężczyzna skinął głową i powoli, po kolei zlustrował wzrokiem każdy ekran. Po chwili odwrócił się do mnie i szepnął:
-Żaden.
-Słucham?-zmarszczyłam brwi.
-Przy chłodni nie ma kamer-powiedział po czym przygryzł dolną wargę.
-Ale j---
Nie skończyłam, bo facet od kamer chamsko mi przerwał.
-Normalnie. Przy chłodni nie ma kamery. Niech pani to w kocu zrozumie. Przepraszam, ale muszę już iść.-po tych słowach wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą z Tonym.
-Rose, dlaczego potrzebna Ci jest akurat kamera z chłodni?
-A gdzie trzyma się krew, geniuszu?-zaśmiałam się.
-Skąd ja to mogę wiedzieć?-zapytał-Jestem detektywem. A Ty? Skąd to wiesz? Doktor Biebier Ci powiedział?-w jego wypowiedzi górował sarkazm.
Spojrzałam na niego i powoli podniosłam pięść na koniec ukazując z chytrym uśmieszkiem środkowy palec, do tego wysyłając mu całusa. Razem z mężczyzna wybuchnęliśmy śmiechem. Po opanowaniu się wyjęłam telefon z kieszeni, żeby sprawdzić godzinę. Była 10.15. Przełknęłam ślinę i oznajmiłam Tony'emu, że musimy iść do dyrektora szpitala. Mój współpracownik powiedział, żebym poszła sama, a on do mnie dołączy. Przytakując wyszłam z pomieszczenia i udałam się na ostatnie piętro. Zapukałam do drzwi gabinetu i po usłyszeniu słowa 'proszę' weszłam do środka.
-Dzień dobry. Mogłabym zająć chwilę?
-Oczywiście, niech pani usiądzie-zdjął okulary i wskazał ręką na krzesło stojące przed jego biurkiem-To może pani wie, dlaczego dzisiaj doktora Biebera nie ma w pracy?
-Słucham?-otworzyłam szerzej oczy.
-To państwo nie są razem?-uśmiechnął się.
-Nie rozumiem..-poczułam, że zaczynam się rumienić.
-Słyszałem kilka słów na ten temat od pielęgniarek..
Zaśmiałam się sztucznie i oblizałam usta.
-Mmm.. Nie w tej sprawie tutaj jestem. Detektyw Rose-wyjęłam swój dokument i pokazałam mężczyźnie-Zapewne słyszał pan o sprawie z krwią Reneesme..-mężczyzna skinął głową-więc mam do pana pytanie i prośbę.
-Słucham-mężczyzna spoważniał.
-Po pierwsze... Dlaczego nie ma kamery przy chłodni?
Dyrektor przez chwilę milczał zastanawiając się nad odpowiedzią, a potem powiedział ledwo słyszalnym szeptem:
-Szczerze, to nie wiem... Nie ja się tym zajmuję.
-A kto ma wiedzieć jak nie pan? Proszę się tym zając-powiedziałam patrząc mu w oczy-A teraz prośba. Mogłabym dostać pozwolenie na wejście do chłodni?
-Czy to konieczne?-zapytał cicho.
-Chyba pan sobie żartuje.. Muszę wiedzieć czy tej dziewczynce nie zagraża niebezpieczeństwo.
Mężczyzna przełknął ślinę i oznajmił, że wyśle ze mną pielęgniarkę i będę mogła wejść. Podziękowałam i wyszłam z pomieszczenia. Przy recepcji czekał na mnie Tony z jakąś kobietą. Zgaduję, że pielęgniarką. Dołączyłam do nich i zeszliśmy do piwnicy. Blondynka otworzyła drzwi i wpuściła nas do środka. Podziękowaliśmy i zaczęliśmy się rozglądać.
-Jak myślisz? Kto mógł to zrobić? - spojrzałam na Tony'ego.
-Nie mam zielonego pojęcia, ale sądzę, że to ten sam psychol, co morduje niewinne kobiety-powiedział oglądając pierwszą lepszą torebkę z krwią.
- Bardzo możliwe. - mruknęłam szukając torebki z krwią Reneesme.
Znalazłam ją i wzięłam do ręki.
- Kto pobierał jej krew? - spojrzałam na pielęgniarkę.
Kobieta oblizała usta i niepewnie odpowiedziała:
-Ja, ale.. nie mam z tym nic wspólnego..
- Jak może mi to Pani potwierdzić? - podniosłam lekko brwi.
-Nie wiem..-szepnęła i opuściła głowę. Nagle szybko ją podniosła i powiedziała:
-Reneesme.
- Z tego co wiemy to dziewczynka cały czas leżała w łóżku. Nikt nie wie co Pani robiła po wyjściu z jej sali. - wtrącił Tony.
Kobieta zaczęła nerwowo bawić się palcami. Widziałam, że strasznie się denerwuje. Gdyby była niewinna, nie byłaby teraz pod stresem.
- Proszę powiedzieć co Pani wie. - delikatnie warknęłam.
-Nic..-załkała-Po prostu poszłam do niej i pobrałam tą krew..
- I co było później? - powiedziałam łagodniej.
-Przyszłam tutaj. Przelałam krew do jednej z tych plastikowych torebek-wskazała ręką na torebki leżące na szafce-Położyłam ją pod względem alfabetycznym tutaj i wyszłam-starła łzę.
- Proszę nie płakać. Nie mamy złych zamiarów po prostu chcemy dojść do sedna. - podeszłam do niej i pogłaskałam ją po ramieniu. - Wie Pani czy ktoś może tu po Pani wchodził?
-Nie-szepnęła.-Ewentualnie ktoś z lekarzy albo pielęgniarek. Można tu wejsć tylko za pomocą specjalnej karty.
- Można zrobić odczyty kart? - oblizałam usta, patrząc na nią z nadzieją w oczach.
-Wcześniej było to możliwe. Niestety drzwi były wymieniane i teraz już takiej możliwości nie ma..
- Kurwa. - mruknęłam do siebie. - Tony co robimy? - spojrzałam na niego.
Mężczyzna podrapał się po karku i ze zrezygnowaną miną wzruszył ramionami.
- Super. - warknęłam do siebie wychodząc z chłodni.
-O co Ci chodzi?-Tony podszedł do mnie i złapał za ramię.
- Nic. Zły dzień. - uśmiechnęłam się sztucznie. - Nic się nie dowiedzieliśmy.. A może ten idiota morduje akurat w tej chwili?! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
-I tak nic na to nie poradzisz. Niech se morduje-przejechał dłonią po twarzy.
- Tony?! Jak Ty tak w ogóle możesz?! Niewinne kobiety giną! - warknęłam mu w twarz.
-A my nic na to nie poradzimy, zrozum- zmrużył oczy.
- Dlatego trzeba znaleźć tego skurwysyna. - warknęłam i pokierowałam się w stronę wyjścia.
-A jak zamierzasz to zrobić?!-krzyknął-O wiem. Poproś o pomoc kochanego doktorka.
- Co Ty do niego masz?! - odwróciłam się na pięcie pokazując na niego palcem. - Co on Ci takiego zrobił, huh? - zmrużyłam oczy.
-Może to, że mi Ciebie zabiera!?-syknął.
Lekko rozszerzyłam oczy.
-Nie widzisz tego?! Nie zauważyłaś, że ja Cię do cholery kocham?!
Oblizałam usta patrząc na niego w szoku. - Tony.. - mruknęłam.
-Co?-warknął-Zapomnij. Głupi współpracownik nie ma szans z doktorem. Rozumiem-kaszlnął i ruszył szybkim krokiem do drzwi.
Czułam jak opadają mi ramiona i łzy napływają do oczu.
-I jeszcze jedno..-zatrzymał się i się odwrócił. Powstrzymałam łzy i przekręciłam lekko głowę patrząc na niego zza ramienia. -Myślę, że będzie lepiej, jak złożę dzisiaj wypowiedzenie.
- Tony.. Nie. - odwróciłam się w jego stronę i do niego podeszłam. Przytuliłam go najmocniej jak mogłam. - Nie.. - szepnęłam.
Mężczyzna nie reagował pod moim dotykiem. Odsunęłam się i nie patrząc w jego stronę pokierowałam się do wyjścia.
-A będziesz potrafiła dalej ze mną współpracować?-szepnął łapiąc mnie za rękę.
Patrząc w jego oczy lekko skinęłam głową.
-Bez względu na wszystko, nadal jesteś moim przyjacielem.
- Ale Ty nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. - szepnął.
-Tony..-zamknęłam oczy-Nie potrafię Cię pokochać bardziej niż teraz. Jesteś dla mnie jak starszy brat-złapałam go za rękę.
Oblizał usta i kiwnął głową. - Okay.. Rozumiem.
Wspięłam się na palce i oplotłam ręce w okół jego szyi. Gdy się odsunęłam, powiedziałam:
-Chodź, musimy jechać do biura. Może tam coś się wyjaśni.
- Okay. - powiedział lekko się uśmiechając.
~*~
Siadałam przy swoim biurku , gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Tony spojrzał na mnie spod rzęs wyłaniając się z papierów, które uzupełniał. Uśmiechnęłam się lekko i wyjęłam telefon z mojej torby. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nazwę 'Justin'. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam iPhone'a do ucha. -Tak?
-Hej skarbie-usłyszałam ten jego spokojny głos.-Przepraszam, że wyszedłem tak bez uprzedzenia, ale śpieszyło mi się do pracy..
-Justin..-mruknęłam-Ale Cię dzisiaj nie było w pracy..
Spojrzałam na Tony'ego. Jego szczęka się zacisnęła, a moje oczy się zaszkliły.
- Musiałem coś zrobić zaocznie.. - pociągnął nosem.
- Emm.. Okay. - mruknęłam.
- Rose muszę kończyć. - chrząknął i w maksymalnym tempie się rozłączył.
- Co chciał Twój doktorek? - mruknął Tony, patrząc na mnie.
- Nic ważnego. - odłożyłam telefon na biurko, a do gabinetu wszedł Jefrey razem z Baylem.
- Wiecie już coś na temat krwi dziewczynki na nagrobku? - zaczął Jefrey.
- Niestety nic nie znaleźliśmy. - oblizałam usta.
- A w chłodni? - wtrącił Bayle.
- Żeby tam wejść, trzeba mieć kartę pracownika. - oznajmił Tony, wstając ze swojego miejsca.
- Czyli zrobił to ktoś z personelu. - stwierdził Jefrey.
Spojrzałam na niego z lekko rozszerzonymi oczami, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku.
~*~
Hej :) Na wstępie chcemy Wam powiedzieć, że zmieniamy główną bohaterkę. Teraz Rose będzie wyglądać tak:
Ariana nie pasowała nam do niektórych sytuacji... :)
Wyrobiłyśmy się! :p haha, rozdział miał być i jest w piątek ^^
Mamy nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba i zostawicie po sobie komentarze ;)
Mamy nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba i zostawicie po sobie komentarze ;)
Życzymy wszystkim powodzenia w szkole i samych miłych chwil :* Trzymajcie się skarby <3
Rose i Paulina <3
Rose i Paulina <3
P.S. Osoby, które mają słabe nerwy, niech nie czytają następnego rozdziału...