-Rose, gdzie Ty idziesz?!-słyszałam za sobą krzyki prawdopodobnie Tony'ego. Ignorowałam je i szłam dalej przed siebie. Poczułam mocne szarpnięcie. Gwałtownie odwróciłam głowę i ujrzałam Jefrey'a. W jego oczach widziałam lekkie zdenerwowanie.
-Co zamierzasz zrobić?-zapytał takim szeptem, że ledwo go usłyszałam.
Hamując łzy strachu, przerażenia, smutku i zdenerwowania przełknęłam ślinę. Powiedziałam:
-Do Reneesme.
Wyszarpałam rękę chcąc jak najszybciej wyjść z tego biura i zobaczyć zdrową i uśmiechniętą dziewczynkę. Pośpiesznie wybiegłam z biura i wsiadłam do mojego Smarta V6 ruszając z piskiem opon. Modliłam się, żeby policja mnie nie złapała. Przejechałam na czerwonym świetle i kilka skrzyżowań dalej byłam już na miejscu. Wysiadłam z auta i popędziłam w stronę drzwi wejściowych. Podbiegłam do windy i zaczęłam nerwowo ciskać przycisk. Przez dłuższą chwilę winda nie przyjeżdżała, więc pobiegłam w stronę schodów. W mgnieniu oka znalazłam się na piętrze, na którym leżała Reneesme. Przepychając się przez pielęgniarki biegłam do jej sali. Nie zastanawiając się weszłam do pomieszczenia. Reneesme leżała na swoim szpitalnym łóżku czytając książkę. Odetchnęłam z ulgą widząc ją całą. Dziewczynka przeniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się słodko.
-Hej ciociu-powiedziała-Stało się coś?-odłożyła książkę na szafkę.
Lekko się uśmiechając podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Nie nic, aniołku. Po prostu przyjechałam Cię odwiedzić. Kiedy wracasz do domu?
-Za DWA dni!-krzyknęła uradowana-w końcu zobaczę Carly - rozmarzyła się.
Zaśmiałam się lekko i pocałowałam ją w czubek głowy. Okay, nic jej nie jest, jest cała i zdrowa. Ale jednak to była jej krew...
-Skarbie, kto Cię dzisiaj odwiedzał?
-Tylko pielęgniarki..-posmutniała-no ale teraz przyszłaś Ty-uśmiechnęła się.
*
Cholera, umówiłam się z Justinem na 21, a jest 20.45 i nie jestem jeszcze w domu. Okay, muszę szybko dotrzeć do swojego mieszkania, ale najpierw zadzwonię do szatyna, żeby się nie spieszył. Trzymając kierownicę jedną ręką, drugą sięgnęłam do torby po telefon. Wyjęłam swojego iPhone'a i wybrałam numer do chłopaka. Po trzech sygnałach usłyszałam ten jego piękny, spokojny głos.
-Tak?
-Hej Justin, tu Rose. Przepraszam, ale dopiero teraz jadę do domu. Byłam u Reneesme i--
-Co się stało?-poczułam, że lekko się zdenerwował.
-Wyjaśnię Ci w domu, dobrze?
-Emm.. Jasne. A, i Rose?
-Tak?
Nie dowiedziałam się o co chodziło, ponieważ kilka metrów przede mną policjant 'machał' do mnie swoim biało-czerwonym lizakiem. - Cholera -szepnęłam pod nosem i zjechałam na pobocze. Rzuciłam telefon na miejsce pasażera i otworzyłam okno. Mężczyzna poprosił mnie o dokumenty. Gdy wręczyłam mu je, on chwilę stał i przyglądał się mojemu dowodowi osobistemu. Przeniósł wzrok i patrząc na mnie spod okularów zapytał:
-Panna Rose?
-Tak.. Coś nie tak?-zapytałam zakłopotanym głosem.
-Mam nadzieję, że najlepsza detektyw w mieście miała ważny powód, żeby rozmawiać przez telefon w trakcie prowadzenia samochodu.
Nie lubię takich ludzi. Już wolę zapłacić mandat, niż zmyślać, że na przykład rozmawiałam z Tonym na temat nowego śledztwa. Nic nie odpowiedziałam na jego durną wypowiedź, tylko po prostu przemilczałam.
-Ile mam zapłacić?-zapytałam chłodnym tonem.
-Więc jednak to nie był ważny powód?-zapytał policjant z durnym uśmiechem.
-Niech mi pan wypisze ten mandat i będzie po problemie!-krzyknęłam.
Mężczyzna przełknął ślinę i poszedł do radiowozu. Po kilku minutach wrócił i podał mi kartkę. Kwota? 300 zł. Dostałam również 'PREZENT'. Skoro jestem takim wspaniałym detektywem, to nie dostałam punktów karnych. Fajnie.
*
Zaparkowałam samochód przed swoim domem. Jak najszybciej wysiadłam z auta, ponieważ zauważyłam, że Justin czeka na mnie przed drzwiami. Przyspieszyłam kroku i stanęłam obok niego.
-Hej-powiedziałam lekko zdyszana-Przepraszam za spóźnienie.
-Nie ma sprawy-szatyn pocałował mnie w policzek.
Lekko się uśmiechnęłam i wyjęłam kluczyki z kieszeni marynarki. Od kluczyłam drzwi frontowe i wpuściłam gościa do środka. Położyłam torbę na szafce i od razu udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki, żeby sprawdzić co w niej jest.
-Spokojnie-Justin podszedł do mnie i złapał mnie w talii-Leć się przebierz i potem bez pośpiechu przygotujemy kolację.
-Ohh... Okay-uśmiechnęłam się i pobiegłam na górę.
Zarzuciłam coś luźnego i zbiegłam z powrotem do Justina.
-Już-uśmiechnęłam się wchodząc do kuchni.
Szatyn siedział na stołku barowym przy wysepce, trzymał w ręku swojego iPhone'a i chyba pisał do kogoś wiadomość. Uśmiechnął się do mnie i schował urządzenie do kieszeni swoim dżinsowych spodni.
-To co robimy?-zapytałam zakładając kosmyk włosów za ucho.
-To Ty mnie do siebie zaprosiłaś-puścił do mnie oczko.
-Mmm... To może naleśniki z czekoladą?
Justin schował dolną wargę i drapiąc się w kark powiedział, że nie lubi czekolady.
-CO?! JAK MOŻNA NIE LUBIĆ CZEKOLADY?!-krzyknęłam ze zdziwiona miną.
-Po prostu-wzruszył ramionami.
Westchnęłam i podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej składniki potrzebne do ciasta francuskiego. Sięgnęłam jedną ręką do półki, na której stała Nutella. Wzięłam się za przygotowywanie kolacji, gdy Justin podszedł do mnie i usiadł na blacie. Zapytał mnie, co robię. Odpowiedziałam, że naleśniki z czekoladą.
-Dla mnie zrób z dżemem-powiedział z uśmiechem.
-Nie. Zjesz z czekoladą-odparłam stanowczo nie przerywając wykonywania czynności.
-Ale ja...-zaczął, ale nie skończył, bo rzuciłam w niego mąką.
Szatyn otworzył buzię i krzyknął:
-Co to było?!
Zaśmiałam się i po chwili zaczęłam uciekać, bo Justin zeskoczył z blatu i zaczął mnie gonić. Wybiegłam z kuchni i skierowałam się do salonu. Krążyliśmy między fotelami, gdy postanowiłam, że wrócę do kuchni. Zaczęłam biec z jednej strony wysepki, gdy nagle Justin złapał mnie i chwycił w talii. Musiał przebiec z drugiej strony, czego najzwyczajniej nie zauważyłam. Miałam całe dłonie w mące i wahałam się czy mam narzucić ręce na jego szyję. Nie chciałam wybrudzić jego koszuli. Ale również nie mogłam tak stać jak jakaś sierota. Po krótkiej chwili zastanowienia przyłożyłam swoje dłonie do jego policzków. Justin zamknął oczy i z rozbawieniem w głosie zapytał:
-Mam to na twarzy?
-Tak-zaśmiałam się nadal nie zabierając rąk z jego policzków.
Szatyn powoli otworzył oczy. Utonęłam w jego czekoladowych tęczówkach. Patrzyliśmy sobie w oczy, gdy w pewnym momencie Justin spojrzał na moje usta. Zwilżył językiem swoje wargi i zaczął zbliżać się do mojej twarzy. Czułam, że moje serce po prostu skacze. Po chwili nasze usta dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Sekundę później poczułam jego wilgotne wargi na swoich. Oddałam pocałunek z taką samą gracją. Chwilę później Justin oderwał się ode mnie i powiedział:
-Przepraszam, nie powinienem...
-Nie, nie. Jest okay-powiedziałam uśmiechając się lekko.
Skapnęłam się, że nadal trzymam dłonie na jego policzkach. Szatyn zaśmiał się, a ja puściłam buraka. Powoli zabrałam ręce. Nie zdążyłam wykonać żadnej innej czynności, bo Justin złapał moją lewą rękę i prowadząc mnie do lady powiedział:
-Chodź, pomogę Ci zrobić naleśniki.
Zaśmiałam się i ściskając jego rękę powiedziałam:
-Najpierw musisz umyć twarz-po chwili ciszy podniosłam nasze złączone dłonie-i ręce-zaśmiałam się.
*
-Czyli pani detektyw także gotuje?-zapytał Justin kończąc swojego naleśnika.
-Czyli pan doktor je także czekoladę?-uśmiechnęłam się triumfalnie.
-O BOŻE TO BYŁO Z CZEKOLADĄ!-krzyknął-Zabij mnie!-wyrzucił ręce w powietrze-Mam czekoladę we krwi...
Wywróciłam oczami z rozbawieniem sięgając po lampkę wina. Wypiłam łyk czerwonej cieczy i oznajmiłam, że muszę iść do łazienki..
'Oczami Justina'
Widząc jak odchodzi postanowiłem zrealizować resztę swojego planu. Wyciągnąłem z kieszeni biały proszek. Otworzyłem foliową torebeczkę i nadstawiłem nad kieliszkiem Rose. Miałem już wsypywać zawartość do cieczy, ale moja ręka zaczęła mi drżeć.
-Zrób to, idioto-szepnąłem do siebie.
Pochyliłem bardziej rękę, żeby to w końcu zrobić, ale moje serce mi nie pozwoliło... Mocno przygryzając wnętrze mojego policzka schowałem torebkę z powrotem do kieszeni..
Niedługo po tym wróciła Rose. Usiadła na fotelu przede mną i się uśmiechnęła.
-Na czym skończyliśmy?-zapytała.
-Na tym, że ślicznie wyglądasz-szepnąłem uwodzicielsko.
Dziewczyna zarumieniła się lekko i powiedziała:
-Ty też nie wyglądasz najgorzej-uśmiechnęła się szeroko.
-Sie wie-zabawnie poruszyłem brwiami.
-Głupek-zachichotała-To co teraz robimy?-zaczęła bawić się palcami, a ja usłyszałem głośne huknięcie.
Rose momentalnie podniosła głowę i spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.
- Spokojnie. -uśmiechnąłem się ciepło.-Jesteś przy mnie, nie masz się co bać. Jeżeli chcesz, to mogę to sprawdzić.-młoda kobieta pokiwała twierdząco głową, wiec wyszedłem z domu rozglądając się dookoła.
Nic nie przykuwało mojej uwagi, więc jeszcze raz przeleciałem wzrokiem po otaczającym mnie środowisku i wróciłem do pomieszczenia. Wszedłem do środka i zaproponowałem Rose, że sprawdzę jeszcze piwnicę. Brunetka bez słowa skinęła głową. Zszedłem na dół i wszedłem do każdego możliwego pomieszczenia. Nigdzie nie było nic groźnego, więc wróciłem na górę.
- Czysto - uśmiechnąłem się podchodząc do niej.
- Justin mógłbyś zostać? Boję się.. - mruknęła łapiąc dłonią mój łokieć.
- Ale przecież nic nie ma.. -zmarszczyłem brwi.
- Justin proszę.. - powiedziała z nadzieją w oczach.
- Skoro nalegasz.- zaśmiałem się.
Spojrzałem na zegarek i była za minutę północ.
- Emm.. Rose. Jest już późno. Może położysz się spać? - oblizałem usta.
- Okay.. Pójdziesz ze mną?
Skinąłem głową i poszedłem z nią na górę. Weszła do pomieszczenia, które za pewne było jej sypialnią. Wyciągnęła z szafy piżamę i poszła do łazienki się przebrać. Ja zostałem w pokoju i usiadłem na łóżku. Słyszałem ze bierze prysznic, więc postanowiłem rozejrzeć się po pokoju. Na szafce nocnej stało kilka ramek ze zdjęciami. Obok stał ładnie ozdobiony album. Zakładam, że był on również ze zdjęciami, więc postanowiłem do niego zajrzeć. Na pierwszej stornie była malutka Rose bez ubrań, jedynie w pieluszce. 'Awww' pomyślałem sobie. Była taka słodka. Przez kilka stron ciągnęło się jej dzieciństwo. W końcu doszedłem do zdjęć, na których dziewczyna na oko miała 16 lat. Z tego co wywnioskowałem były to jej ostatnie wakacje z rodzicami. Była w samym stroju kąpielowym. Wyszczerzyłem zęby, a potem przygryzłem dolną wargę. Była tak cholernie seksowna. Jezu nie wierze. Szczerzę się do zdjęcia szesnastoletniej dziewczynki w stroju. Zacząłem policzkować siebie w myślach. W końcu postanowiłem przewrócić stronę. Znalazłem zdjęcie Rose z Tony,. Sweet focia z dzióbkiem w pracy? Ughr.. Nie trawie tego gościa od pierwszego spotkania.. Czuje obrzydzenie i wstręt jak na niego patrzę. Powinienem coś z nim zrobić... Ale nie zrobię tego Rose.. To jej przyjaciel. Załamałaby się. W sumie to na korzyść dla mnie bo wtedy pokazałbym jej dobra stronę i zaufałaby mi jeszcze bardziej. Przewróciłem kartkę. Była to ostatnia strona. Na ostatniej stronie widniało jej zdjęcie z jakimś chłopcem, który daje jej buziaka w policzek. Zakładam, że to jej chłopak jak miała.. Na oko 17 lat.. Poczułem ścisk w żołądku. Chwila.. Ja nie mogę być zazdrosny. Nie jestem zdolny do miłości. Nie wiem co się dzieje... Odmówiłem sobie wsypania jej proszków.. Nie. Jestem głupi. To tylko złudzenia. Zamknąłem album, gdy usłyszałem głos Rose:
-Co robisz?-zaśmiała się.
Spojrzałem na nią. Ręcznikiem wycierała do końca włosy. Była w szlafroku, a pod nim miała chyba piżamę. Odłożyłem album na szafkę i uśmiechnąłem się do niej.
-Próbuję Cię lepiej poznać-puściłem do niej oczko.
Zmarszczyła brwi z rozbawieniem.
- Mogę Ci trochę opowiedzieć o tych zdjęciach. - uśmiechnęła się i podeszła do mnie rzucając ręcznik na łóżko.
-Chętnie, ale nie wstaniesz jutro do pracy.
-Serio muszę iść już spać, tato?-zrobiła słodkie oczka.
- Tato? -zaśmiałem się.
-Jak byłam kurdupelkiem, to tata tak zawsze do mnie mówił o późnych godzinach-lekko się uśmiechnęła i dało się zauważyć w jej oczach malutkie łzy.
- Hej skarbie. Nie popłacz mi się tu. - mruknąłem owijając ją ramionami.
Bieber co się z Tobą dzieje? Nie nie nie! Tak nie może być. Jej serce jest bardzo cenne. Nie możesz tego zaprzepaścić..
-Jest okay-dziewczyna starła pojedynczą łzę ze swojego policzka i uśmiechnęła się do mnie-Więc każesz mi iść spać?-podniosła prawą brew do góry.
-Umm. No tak. -uśmiechnąłem się lekko-Musisz jutro wstać do pracy.
-Ty też-odsunęła się ode mnie i skrzyżowała ręce na piersiach.
Zaśmiałem się lekko.
- Jak to ja? Ja idę na dół na kanapę. - oblizałem usta.
-Mmm.. Nie możesz zostać tutaj?-zapytała niepewnie.
Uśmiechnąłem się szeroko. Czy ta kobieta właśnie zaprosiła mnie do swojego łóżka?
- Na pewno chcesz żebym spał obok Ciebie? - lekko podniosłem brwi w górę.
-Wieeesz..-przeciągnęła-A co będzie jeśli ktoś mnie napadnie w nocy?-zapytała szeptem.
Od razu pomyślałem o sobie, lecz nie chciałem ukazać jej żadnych związanych z tym emocji.
-Okay. Dopilnuję tego, żeby nikt Cię nie porwał.-odszepnąłem z uśmiechem.
-Dziękuję-szepnęła i pocałowała mnie w policzek.
Potem lekko się zaśmiała i zdjęła szlafrok. Rzuciła go na pufę i wlazła pod kołdrę. Zdjąłem z łóżka mokry ręcznik i ściągnąłem z siebie ubrania pozostając w samych bokserkach. Patrzyła na mój kaloryfer. Zakładam, że jej się spodobał. Uśmiechnąłem się szeroko patrząc na nią.
-No kotku.. Nie spodziewałem się takiej reakcji-zaśmiałem się.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i puściła buraka. Schowała głowę pod kołdrą i zaczęła się śmiać. Zaśmiałem się z jej reakcji i usiadłem na skraju łóżka. Zarzuciła na mnie kołdrę czym spowodowała, że byłem pod materiałem razem z nią.
- I co teraz? - szepnąłem.
Rose uśmiechnęła się szeroko i miała coś powiedzieć, ale po chwili przybrała spokojny wyraz twarzy i lekko przybliżyła swoją twarz do mojej. Postanowiłem zrobić to samo i dotknąłem swoimi wargami jej ust. Rose lekko pogłębiła pocałunek. Niepewnie polizałem jej dolną wargę, a ona dała mi dostęp. Zacząłem walkę z jej językiem. Gdy zabrakło jej powietrza, odsunęła się ode mnie i się uśmiechnęła. Odwzajemniłem gest.
-Idź spać. - zachichotałem.
-No juuuż. - przeciągnęła lekko jak małe dziecko i odkryła nas. Już nie byliśmy pod kołdrą. Położyła się wygodnie i zaprosiła mnie naprzeciw niej. Położyłem się tam gdzie chciała i patrzyłem w jej oczy.. Tonąłem w nich. Cholera Bieber - uspokój się.
- Justin..-lekko się skrzywiła-Boję się o Reneesme - szepnęła mało słyszalnie, a ja poczułem jak mój żołądek się skręca...
~*~
Hej :) Jak widzicie w końcu pojawił się 7 rozdział. Mamy nadzieję, że u wszystkich długo wyczekiwany ;p Naszym zdaniem jest dosyć dłuugi ;) No ale kolejny pojawi się dopiero za dwa tygodnie ;/ Niestety musi tak być, ponieważ nie damy rady inaczej. Mamy sporo nauki, już pierwsze kartkówki.. ;c i trzeba to pogodzić :) Miło by było, gdyby pod tym rozdziałem znalazło się dużo komentarzy :) Trzymajcie się ciepło :*
Do następnego xxx
Rose <3
Jak dla mnie parę słów powinno być inne, a tak jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Do za dwa tygodnie. :*
OdpowiedzUsuńAle robicie postępy nonononoo ;D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba! Czyżby Justin zaczynał coś czuć do Rose ? ;> Czekam na następny, dziewczyny ! <33
Pocałowali się 2 razy! AAAAAAAAA! Rozdział zajebisty;) Kocham was<3 Widzimy się za 2 tygodnie
OdpowiedzUsuń