poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 6

Od razu zakryłam usta dłonią i szepnęłam w nią - cholera - Poczułam jak momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Od razu spuściłam głowę w dół i nerwowo oblizałam usta.
-Boję się..-szepnęłam.
Tony szybko przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Mocno się w niego wtuliłam, gdy poczułam, że po moim policzku spłynęła ciepła łza.
-Spokojnie, jestem przy Tobie-szepnął gładząc moje włosy.
-Nie rozumiesz tego?! Ja będę następna! Na nagrobku jest serce namalowane krwią. SERCE! Rozumiesz?! Boję się Tony..-objęłam jego tułowie ramionami.
-Nie dopuszczę do tego, żeby coś Ci się stało-wziął moją twarz w dłonie i zaczął się do mnie przybliżać, ale się od odsunęłam i podeszłam do nagrobka.
Wyciągnęłam rękę chcąc dotknąć plamę krwi. Poczułam lekkie szarpnięcie w tył. Spojrzałam pytająco na Tony'ego, a on powiedział, żebym tego nie dotykała.
-Nie dotykaj, może uda nam się znaleźć właściciela krwi.
-Racja-pomachałam twierdząco głową.
Wyjęłam telefon z torby i zadzwoniłam do Bayle'a.
-.. Ale jeszcze raz. Co jest na nagrobku?
-Serce namalowane krwią.
Po chwili milczenia i kilku przyśpieszonych oddechach usłyszałam odpowiedź:
-Zostań na miejscu i niczego nie dotykaj. Zaraz będziemy.
Rozłączyłam się i spojrzałam po raz setny na nagrobek. Serce. Znowu serce. Wiąże się z poprzednimi wydarzeniami i to cholernie. Przeprowadzałam wiele tragicznych śledztw, ale to przeraża mnie najbardziej. Tak cholernie się boję, że mogę umrzeć...
Bawiłam się nerwowo palcami czekając aż przyjedzie Bayle razem z załogą. Tony był oddalony ode mnie o kilkanaście metrów i rozmawiał z kimś przez telefon. Próbowałam uspokoić swój oddech, gdy zobaczyłam, że z samochodu, który zaparkował na parkingu wysiada Bayle. Za nim podjeżdża ciemny wóz, z którego wysiada Jefrey z beaglem wabiącym się Chuck. Zebrali się wszyscy w grupkę i coś omówili. Gdy podeszłam bliżej, Bayle od razu do mnie podszedł i przyciągnął do siebie. Po chwili odsunął się i zapytał:
-Wszystko okej, słońce?
-Nie.. Boję się, ale chodźmy sprawdzić czyja to krew.
Blado-skóry machnął ręką w stronę chłopaków i poszliśmy do grobu moich rodziców. Gdy ponownie zobaczyłam plamę krwi, moje serce zaczęło szybciej bić. Oblizałam usta i spojrzałam na Jerey'a. Trzymał na smyczy znajomego mi psa. Zawsze braliśmy go na dochodzenia na świeżym powietrzu. Zwierzę intensywnie szukało  zapachu, który mógłby nam pomóc. Przez dłuższą chwilę nie reagował - straciłam nadzieję, że coś znajdziemy. Odwróciłam głowę w stronę osoby pobierającej próbkę krwi. Wykonywała czynność w wielkim skupieniu. Gdy włożyła próbkę do plastikowej torebki, Jefrey krzyknął:
-Jest!
Wszyscy skierowaliśmy na niego wzrok. Mężczyzna ruszył za psem. Zwierzę zaczynało biec coraz szybciej. Ruszyliśmy za nimi. Po przebiegnięciu około 150 metrów, zatrzymaliśmy się. Pies zaczął nerwowo wąchać. Nasze oddechy stawały się coraz szybsze. Niemożliwe. Nie możemy zgubić tropu. Nie teraz... Zwierzę podniosło głowę i spojrzało przepraszająco na Jefrey'a. Cholera. Mój szef nerwowo przeczesał włosy na koniec ciągnąc za ich końce.
-Wracajmy...-szepnął zmarnowanie.
Zamknęłam oczy i głęboko wciągnęłam powietrze. To niewiarygodne jak szybko może zginąć nadzieja. Myślałam, że znajdziemy tego idiotę, że to już to... Jednak się myliłam. I tak się nie poddam i go znajdę. Prędzej czy później.
Wróciliśmy do miejsca gdzie są pochowani moi rodzice. Pomodliłam się jeszcze przez chwilę i dołączyłam do chłopaków. Porozumiewali się szeptem, ale gdy tylko mnie zobaczyli, od razu ucichli. Gdybym nie była tak bardzo przerażona tym, co stało się przed chwilą, zapytałabym co się stało. Bez słowa wsiadłam do swojego samochodu. Nie minęła minuta, Tony siedział koło mnie na miejscu pasażera.
-Jesteś pewna, że chcesz prowadzić?
-Tak, jestem pewna.-oblizałam usta.
-Bo jeżeli chcesz, t---
-Jest okay-powiedziałam niemiło, odpaliłam samochód i ruszyłam z miejsca.
Nie odzywając się jechałam powoli przez praktycznie bezludne uliczki miasta. Było pusto, zamyślona odpływałam myślami. Nie przekraczając dozwolonej prędkości przejechałam skrzyżowanie na zielonym świetle.
-ROOOOOOSE!-nerwowo odwróciłam głowę w stronę Tony'ego i skierowałam wzrok za jego palcem.
Przed nami z ogromną prędkością jechał tir. Natychmiast nacisnęłam pedał gazu i ... Udało mi się uniknąć wypadku. Zatrzymałam się na najbliższym zjeździe. Dopiero teraz poczułam, że moje nogi zrobiły się jak z waty. Odchyliłam głowę i oparłam ją o oparcie.
-Może jednak ja poprowadzę?
Lekko skinęłam głową i bez słowa wysiadłam z samochodu. Podtrzymując się auta doszłam do drzwi pasażera. Tony przesiadł się w środku. Gdy wsiadłam do samochodu i zapięłam pas,  mężczyzna położył swoją rękę na moim kolanie.
-Wszystko okay?-zapytał troskliwym głosem.
Nie odpowiedziałam, tylko głęboko wciągnęłam powietrze. Bez słowa ruszyliśmy w stronę mojego domu.
*
-Mogę Cię zawieźć do domu-powiedziałam wysiadając samochodu.
-Nie ma potrzeby-lekko się uśmiechnął-przejdę się.
-Okay, to... Do jutra-wymusiłam uśmiech.
Tony pomachał mi przyjaźnie na pożegnanie i odszedł. Podeszłam do drzwi mojego domu i włożyłam kluczyk. Lekko go przekręciłam i po chwili znalazłam się w środku. Po wykonaniu wszystkich niezbędnych czynności padłam na łóżko i momentalnie zasnęłam...
*Następny dzień*
Rano obudził mnie sms. Niechętnie otworzyłam oczy i sięgnęłam ręką na szafkę nocną. Złapałam telefon i ziewając odblokowałam ekran.
Od: Tony.
'Hej. Jak się czujesz? Będziesz w pracy?'
Do: Tony.
'Hej. Jakoś żyję. Tak, będę. Do zobaczenia :)'
Przetarłam dłonią twarz i odłożyłam telefon na szafkę. Była 5.45. Mogłam sobie pozwolić jeszcze na piętnastominutową drzemkę. Niestety zdołałam tylko leżeć i wpatrywać się w sufit. Mój telefon ponownie zabrzęczał. Myślałam, że to Tony odpowiedział na moją poprzednią wiadomość, ale nie był to mój współpracownik...
Od: Justin.
'Witaj Rose xx. Jestem właśnie na dyżurze, co prawda dobiegającym końca, ale jednym słowem w pracy. Myślałem o Tobie dość dużo.. :). Zadzwonię do Ciebie koło 17, gdy skończę pracę. Dobrze?'
Na mojej twarzy pojawił się przelotny uśmieszek. Oblizałam usta i z lepszym humorem odpisałam mojemu koledze na wiadomość.
Do: Justin.
'Hej Justin xx. A ja jeszcze przed pracą :) Mam nadzieję, że się za bardzo nie zamyśliłeś i żaden pacjent na tym nie ucierpiał :P. Jasne, czekam na telefon.'
Z lepszym nastawieniem do życia wyskoczyłam z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarne spodnie, białą koszulkę i czarną marynarkę. Przygotowałam do tego czerwone szpilki i tego samego koloru torbę. Z uśmiechem na twarzy poszłam do łazienki. Wszystkie poranne czynności spłynęły mi szybciej i z większą przyjemnością. Udało mi się zapomnieć na chwilę o tym, co się stało wczoraj.
*
-Są wyniki?
-Bayle... Nie ma. Spokojnie. Ja o tym nie myślę, więc jestem pewna, że Ty również zdołasz to zrobić.-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem wypełniając dokumenty w swoim biurze.
Moi przyjaciele nie dawali mi dzisiaj spokoju. Jestem w pracy od zaledwie dwóch godzin, a co pięć minut ktoś do mnie przychodził i pytał o wyniki. Jeżeli chcą, żebym nie myślała i była spokojna, powinni unikać tego tematu. Postanowiłam zająć się innymi dochodzeniami. Zaczęłam czytać wstępne informacje o kobiecie, która rzekomo popełniła samobójstwo, gdy do biura wszedł Tony. Lekko się do niego uśmiechnęłam.
-Co robisz?-zapytał siadając przy swoim biurku.
-Sprawa z Mishelle zamknięta, prawda? Więc szukam sobie nowego zajęcia-puściłam oczko.
- Jefrey nie dał Ci nowego zlecenia?-podniósł swój kubek z kawą i przyłożył do ust.
-A Wam dał?
-Noo... Nie.
Przełknęłam ślinę i wróciłam do czytania dokumentów. Po chwili podniosłam wzrok i spojrzałam na zegarek - było piętnaście minut po 10. Miałam zamiar zacząć wypisywać ważne informacje jakie wyczytałam o kobiecie, gdy zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z torby i kciukiem odblokowałam ekran.
-Rose Coke. Słucham?
-Cześć Rose, tu Jefrey. Jesteś w pracy?
- Tak, jestem u siebie w biurze-powiedziałam bawiąc się długopisem.
Po kilku sekundach ciszy mój szef ponownie się odezwał.
-Przyjdź do mojego biura. Musimy porozmawiać.
Wyrzuciłam długopis z rąk i się wyprostowałam. Nie zapowiada się to ciekawie... Nerwowo oblizałam usta i prawie szeptem zapytałam:
-Co się stało?
-Nic słońce, nic. Po prostu przyjdź, proszę.-poczułam, że się uśmiechnął.
Lekko wciągnęłam powietrze i wymuszając uśmiech przytaknęłam. Wyłączyłam monitor mojego komputera, schowałam dokumenty do teczki i wyszłam z pomieszczenia. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę miejsca pracy Jefrey'a. Po drodze spotkałam Bayle'a. Otworzył usta, zapewne żeby zapytać mnie o wyniki, ale z lekkim uśmiechem na twarzy powiedziałam - Nie wiem. - i go minęłam. Stanęłam przed gabinetem mojego szefa. Lekko zapukałam. Usłyszałam ciche - proszę - i minęłam próg pomieszczenia. Na krześle przy biurku siedział Jefrey. Na mój widok uśmiechnął się pogodnie i wskazał ręką na fotel na przeciwko siebie. Z lekkim uśmiechem usiadłam na wskazanym miejscu i czekałam na wypowiedź mężczyzny.
-Ostatnio... Czy coś ostatnio przykuło Twoją uwagę?
Lekko podniosłam prawą brew. Tego się nie spodziewałam.
-Co masz na myśli?
-Po prostu próbujemy ustalić kto jest na tyle psychiczny, żeby zastraszać moją ślicznotkę-lekko się uśmiechnął.
Wymusiłam uśmiech i poprawiłam się na krześle. Dlaczego oni próbują robić to sami. Wszyscy doskonale wiemy, że mogłabym robić to z nimi.
-Chciałbym.. Dam Ci inne zlecenie, dobrze?
-Dlaczego nie mogę uczestniczyć w TYM?-powiedziałam zimnym tonem. Jefrey westchnął i spojrzał w okno. Najwyraźniej nie podobała mu się moja odpowiedź.- Skoro dotyczy to mojej osoby, chciałabym na bieżąco wiedzieć co się dzieje. Nie mam ośmiu lat, umiem zapewnić sobie bezpieczeństwo-wstałam i założyłam kosmyk włosów za ucho-Przepraszam-szepnęłam i odwróciłam się w stronę drzwi.
-Rose?-Odwróciłam głowę-Podoba mi się, że dbasz o swoje. Porozmawiaj z Tonym. On Cię wtajemniczy w tą sprawę.
Z uśmiechem skinęłam głową i wróciłam do swojego biura. Przy biurku siedział mój współpracownik. Gdy mnie zobaczył rozpogodził się lekko.
-Wtajemniczysz mnie?-zapytałam.
Spoglądał na mnie nie rozumiejąc. Streściłam mu moją rozmowę z szefem. Tonnie ucieszył się, że kolejną sprawę badamy razem i powiedział mi co i jak. Usiedliśmy przy moim biurku i rozpoczęliśmy studiowanie dokumentów...
*
-Idę zrobić kawę. Chcesz?
Na chwilę podniosłam wzrok z nad papierów i przecząco pokiwałam głową. Tony uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia. Bawiłam się długopisem w ręce, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na zegarek-17.01. Justin! Szybko wzięłam urządzenie do ręki i odblokowałam ekran.
-Hej. Nie przeszkadzam?-usłyszałam ten ciepły, pełen spokoju głos.
-Cześć, nie skąd. Cieszę się, że dzwonisz-uśmiechnęłam się.
Mężczyzna lekko się zaśmiał i zapytał:
-Co robisz dzisiaj wieczorem?
-Podejrzewam, że siedzę w domu.-westchnęłam.
-Wyjdziemy gdzieś?
Randka? Czy Rose Coke wie jeszcze co to randka? Ostatni raz byłam na niej, gdy miałam 15 lat. Jack, mój 'chłopak' zaprosił mnie na pizzę. Nie było zbyt ciekawie...
-A może po prostu przyjedź do mnie?-nieśmiało zapytałam.
-Ymm.. Dobrze, więc wyślij mi swój adres sms'em, to przyjadę o 21. Dobrze?
-Jasne-uśmiechnęłam się szeroko.
-O której kończy---
Do mojego biura wszedł blady Tony. Nie zwróciłam zbytnio na niego uwagi. Spojrzał na mnie i zrobił ruch ustami oznaczający, że musimy porozmawiać. Machnęłam ręką, żeby pokazać mu, że jestem zajęta i żeby wyszedł jeszcze na chwilę. Niestety on nie dawał za wygraną.
-Mamy wyniki próbki krwi z nagrobka..-szepnął.
Oblizałam usta i powiedziałam do Justina:
-Poczekaj chwilę.-zakryłam słuchawkę dłonią i spojrzałam oczekująco na Tony'ego.
Mężczyzna przełknął ślinę i z przerażeniem szepnął:
-To krew Reneesme...
                                                                             ~*~
Hej :) Więc jak widzicie jest 6 rozdział. Miał być w poniedziałek, i jest ;) Niestety kolejny rozdział nie pojawi się za tydzień. Zostanie on wstawiony aż 6 września.. ;/ W roku szkolnym rozdziały będą pojawiały się co tydzień w piątki :) 
Mamy nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział i zostawicie po sobie komentarze :*
Do następnego xxx

Przeraża mnie fakt, że został tylko tydzień wakacji...
Rose <3

4 komentarze:

  1. O.o Następny i to szybko !! Nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG..... Rozdział mnie zadziwia, ale jeszcze bardziej przeraża. Błagam niech Juju nie skrzywdzi Rose ;cc A jak przeczytałam, że to krew Ress to stanęło mi serce ;< No, ale cóż czekam nn c;

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże!Wasz blog jest jak horror;) Ciary mnie przełażą,rozdział zajebisty czekam na więcej.Trzymajcie się;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niegrzeczny Justin awww*,*

    OdpowiedzUsuń