'Oczami Justina'
Mishelle spała w swoim wielkim, wygodnym łóżku z metalowymi
zakończeniami. Między nogami miała jasną pościel, a pod głową ciemną
poduszkę. Miała na sobie perłową koszulę nocną z białymi koronkami.
Podszedłem blisko jej łóżka. Nachyliłem się nad jej twarzą nasłuchując
jej spokojnego oddechu. Zlustrowałem wzrokiem jej ciało. Wyglądała tak
niewinnie. Wyciągnąłem z czarnej, skórzanej walizki metalowa linkę.
Przywiązałem ją do poręczy łóżka, a na drugim końcu linki zrobiłem
pętelkę i zwinnie przełożyłem ją prze rękę Mishelle lekko ją zaciskając.
Sięgnąłem do kieszeni moich spodni po zapalniczkę. Zacząłem bawić się
ogniem. Wyciągnąłem rękę na tę samą wysokość co jej poduszka i zacząłem
przypalać jej róg. Oddech młodej kobiety stawał się coraz szybszy.
Stałem ciesząc się tym, co miało stać się za chwilę. Po minucie zgasiłem
ogień. Ofiara zaczęła czuć niemiły zapach dymu. Powoli zaczęła się
przebudzać. Odsunąłem się wtapiając się w ciemne światło pokoju.
Obserwowałem jej wszystkie powolne ruchy. Mishelle otworzyła oczy i
sięgnęła ręką po włącznik od lampki nocnej. Zauważyła, że ma owinięty w
okół nadgarstka metalowy sznurek. Szarpnęła ręką zaciskając go jeszcze
bardziej. Bez namysłu drugą ręką zrobiła to samo. Nie wiedziała, co się
dzieje. Podniosła głowę i ujrzała nad sobą moją ciemną postać. Jej
ciemnoniebieskie oczy wpatrywały się we mnie ze zdziwieniem i iskierkami
strachu.
-Rozpoczynamy naszą grę, aniołku.-szepnąłem zachrypniętym głosem.
Mishelle wpatrywała się we mnie najpierw nic nie rozumiejąc, a potem
zaczęła krzyczeć. Złapałem najbliżej leżący mnie ostry, cienki przedmiot
i wbiłem jej w gardło powodując utratę jej głosu. Przebiłem jej struny
głosowe. Z ust kobiety wydobył się niemy krzyk. Nie zwróciłem na to
uwagi, najważniejsze było to, co stanie się za chwilę. Ponownie
sięgnąłem do mojej skórzanej torby i wyciągnąłem z niej skalpel.
Odłożyłem go na szafkę i zabrałem się za przywiązywanie nóg ofiary do
łóżka. Wyrywała się, próbowała się uwolnić, ale byłem silniejszy. Gdy
zakończyłem tę czynność spojrzałem na jej twarz. Z jej oczu spływały
strumieniami łzy. Wziąłem z szafki skalpel i podszedłem jak najbliżej
Mishelle. Przeciąłem górę jej koszulki następnie ją rozrywając. Kobieta
leżała przede mną nago. Następnie lekko przyłożyłem skalpel nad jej
prawą piersią. Lekko zjechałem ukosem w dół. Z drugiej strony zrobiłem
to samo. Gdy te dwie linie złączyły się, zjechałem prostą linią do jej
podbrzusza. Wyciąłem głęboką ranę w kształcie litery Y. Wyjąłem z torby
strzykawkę. Wstrzyknąłem jej dwie igły. Jedna zawierała adrenalinę, a
druga sterydy. Chciałem, żeby do ostatniej chwili widziała co się
dzieje. Zacząłem odrywać od kości płaty jej skóry. Zaczęła krzyczeć, ale
wiem, że to sprawiało jej wielki ból. Przez mostek dostrzegłem jej
skaczące serce. Biło w bardzo szybkim rytmie-bała się. Wyrywała się tak
mocno, że z miejsc gdzie była przywiązana zaczęła lecieć krew. Zacząłem
lekko jeździć palcami po jej żebrach, a potem przyłożyłem skalpel do jej
wnętrza. Mishelle wygięła się w łuk pod wpływem metalowego narzędzia na
jej ciele. Widziałem jak cierpi. Wyjąłem torbę piłę elektryczną.
Uśmiechnąłem się do niej i zacząłem przecinać mostek. Świst piły i
zapach przecinanej kości sprawił, że moja ofiara zamknęła oczy. Chciała
jak najszybciej umrzeć. Niestety nie ma tak dobrze. Jeżeli chcesz
umrzeć, musisz jeszcze pocierpieć. Otworzyłem klatkę piersiową i wziąłem
do ręki skalpel. Zatrzymałem się nad workiem osierdziowym. Kolejne
zadanie wymagało precyzji i ostrożności, musiałem przeciąć błonę. Teraz
miałem jej serce na wyciągnięcie dłoni. Zwinnym ruchem wsadziłem rękę w
głąb jej klatki piersiowej i zacząłem pieścić jej serce. Sięgnąłem jedna
rękę po sól fizjologiczną. Po chwili trzymałem już serce w swoich
dłoniach. Podszedłem do okna, żeby mieć trochę więcej światła i obejrzeć
je dokładnie. W moich rękach tętniło życie. Osiągnąłem cel. Wróciłem do
łóżka i wyjąłem z torby słoik z lodem. Delikatnie włożyłem zdobycz do
środka. Schowałem słoik w skórzanej torbie. Zaszyłem jej ciało.. Po
trzydziestu minutach wglądało już całkiem normalnie, no może pomijając
litry krwi rozlane w okół niej. Schowałem swoje przyrządy do torby.
Wyjąłem jeszcze tylko dwie rzeczy: gumkę do włosów i fioletową wstążkę.
Pochyliłem się nad jej głową i związałem jej włosy w niechlujny kok.
Wstążkę zawiązałem w okół jej lewego nadgarstka. Wziąłem torbę i
wyszedłem z pokoju i skierowałem się ku tylnemu wyjściu. Nie minęła
minuta i byłem już na podwórku. Wsiadłem do swojego Ferrari i z
zadowoleniem odpaliłem silnik. Po godzinie byłem już w domu. Wszedłem do
salonu i usiadłem na kanapie. Odprężyłem się i wyjąłem ze skórzanej
torby słoik z trofeum. To serce będzie jeszcze biło przez dobrą godzinę.
Potem dołączy do reszty...do reszty w mojej lodówce.
okey wiesz powiem szczerze że źle się czyta i nie za bardzo mnie to zachęciło :(
OdpowiedzUsuń