sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 10

Cholera, cholera, cholera. Kręcę się po domu Juliet od trzech godzin i nie mogę się skupić. Zaczynam bać się żyć..
- Hej słońce, co jest? - Tony podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
Przetarłam dłońmi zmęczoną twarz i spojrzałam mojemu współpracownikowi w oczy.
- Nie daję rady, to jest dla mnie za dużo. Coś w środku mnie.. czuję, że w końcu ten debil przyjdzie do mnie.
- Skarbie.. - Tonnie pogładził mnie po ramieniu. - Ja, jako Twój przyjaciel, i Justin, jako Twój partner---
- Ohh, przestań. - zaśmiałam się.
-... Obiecuję Ci, że zadbamy o to, aby nawet najmniejszy włos nie spadł z Twojej głowy.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
- Dziękuję, jesteś wspaniały. - wspięłam się na palce i oplotłam ręce w okół jego szyi. - Chodź, trzeba w końcu znaleźć tego pierdolonego gnojka. - złapałam go za rękę i zaczęłam ciągnąć w stronę basenu.
Na podwórku stała grupka mężczyzn: lekarze, policja i Bayle. Przyjechał wyjątkowo z nami, w sumie to nie wiem dlaczego... Podeszliśmy do nich i dołączyliśmy do rozmowy.
- Tym razem włosy były rozpuszczone, a na nadgarstku nie było wstążki. - powiedział Bayle odwracając się w moją stronę.
- Włosy mogły się rozwiązać. - zauważyłam. - A co z sercem?
- Czekamy na telefon.
- Okay. - skinęłam głową. - Idę się rozejrzeć. - stwierdziłam oddalając się od grypy.
Podeszłam bliżej zbiorowiska wody. Zawartość basenu była czerwona. Mdliło mnie od tego całego widoku. Założyłam wystający kosmyk włosów za ucho i zaczęłam dokładnie badać wzrokiem każdy centymetr dna basenu. Ciężko było mi to zrobić, woda była w brzydkim, czerwonym odcieniu. Mimo to, coś przykuło moją uwagę. Bardziej wytężyłam wzrok i...
- Tony.. - mruknęłam.
- Co jest? - mężczyzna momentalnie znalazł się obok mnie.
- Wstążka.. - wskazałam ręką w głąb basenu.
*Cztery godziny później*
Siedziałam w biurze i piłam piątą kawę. Chciałam go już znaleźć, zabić.. To niedorzeczne, co on robi. Morduje niewinne kobiety. Pierdolony gnojek...
Oczy mi się zamykały, już długo byłam na nogach. Przetarłam twarz dłońmi i ponownie pochyliłam się nad papierami, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Gwałtownie podniosłam głowę i sięgnęłam ręką do torby. Wzięłam iPhone'a i przyłożyłam do ucha nie sprawdzając kto dzwoni.
- Tak?
- Hej kochanie. - zachrypiał głos.
- Justin? - mruknęłam do siebie marszcząc brwi.
- Odbierasz telefon i nie wiesz kto dzwoni? - chłopak zaśmiał się lekko.
- Przepraszam.. - mruknęłam. - Mam dużo na głowie i---
- Co się stało? - zapytał troskliwie.
Przetarłam twarz dłonią i nagle się uśmiechnęłam. Wpadłam na pewien pomysł.
- To może ja dzisiaj do Ciebie przyjadę, huh? Wtedy Ci wszystko opowiem.
- NIE! - krzyknął.
Zmrużyłam oczy i przygryzłam wargę. Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało. Zrobiło mi się trochę głupio. W końcu Justin postanowił przerwać tą cholernie niezręczną ciszę.
- Skarbie, mam remont w domu. - próbował się tłumaczyć. - Wolałbym przyjechać do Ciebie, jeżeli nie masz nic przeciwko.. - poczułam, że się uśmiechnął.
- Jasne. - lekko podniosłam kącik ust. - Poważny ten remont? - zapytałam biorąc długopis do ręki.
- Co? - zapytał najwyraźniej nie rozumiejąc.
- Remont. Powiedziałeś, że masz remont. - spojrzałam przed siebie.
- Aa, tak. - mruknął. - Dość poważny. Będzie jeszcze trwał długo.. - zaśmiał się.
- To przyjedź do mnie. - powiedziałam rysując kółka na kartce. - Zamieszkasz ze mną, dopóki wszystko nie wróci do normy. Nie pozwolę, żebyś mieszkał w kurzu. - uśmiechnęłam się.
- To nie będzie problem? - poczułam, że na jego twarz wkradł się wielki uśmiech.
Dla mnie problem? To wyjdzie na dobre. Będzie mnie miał kto bronić przed mordercą...
- Nie dyskutuj, a leć się pakować. - zaśmiałam się.
- Okay, to u Ciebie za dwie godziny? - zaśmiałam się. - Do zobaczenia, słońce.
- Paa. - uśmiechnęłam się.
Połączenie zostało zakończone. Uśmiechnęłam się do siebie. Pomimo strachu, który mnie prześladuje, jestem szczęśliwa. Było parę minut przed 19. Teoretycznie mogłam już opuścić biuro i jechać do domu. Przygotowałabym kolację, mmm.. Postanowiłam skończyć wypełnianie dokumentów. Byłam już przy ostatnim zdaniu, gdy do biura wszedł Tony.
- Jeszcze w pracy? - zdziwił się. - Nadgodziny? - zaśmiał się.
- Ohh... Po prostu---
- Musimy porozmawiać.. - mruknął patrząc na mnie poważnie.
Nagła zmiana nastroju? Zaczynam się bać.
- Koniecznie dzisiaj? - spojrzałam na niego jak małe dziecko.
- Tak. - mruknął siadając przed moim biurkiem. - Długo się zastanawiałem nad tymi wszystkimi morderstwami. I doszedłem do wniosku, że--- - zawiesił głos.
- No mów, słucham. - niecierpliwiłam się.
- Że to Justin. - kaszlnął.
Wytrzeszczyłam oczy. - Słucham?
- No zastanów się chwilę! Wszystkie znaki na to wskazują.
- Znowu zaczynasz? - spojrzałam na niego z jadem w oczach. - Daruj sobie. Morderca jest chory psychicznie. Zauważyłabym, że coś jest nie tak, prawda? - schowałam wszystkie swoje rzeczy do torby. - Twoje podejrzenia mnie przerażają. Ostatnio w ogóle jest coś z Tobą nie tak. - spojrzałam mu w oczy i przerzuciłam torebkę przez ramię. - Brakuje Ci czegoś? - wstałam z krzesła i podeszłam bliżej niego.
- Tak. Ciebie. - wstał i chwytając mnie za biodra przycisnął blisko siebie.
Momentalnie położyłam ręce na jego torsie i mocno go odsunęłam.
- Myślałam, że uszanujesz moja decyzję. - szepnęłam i jak najszybciej opuściłam gabinet.
Szybko wybiegłam z biura i trzaskając drzwiami wsiadłam samochodu. Oparłam łokcie o kierownicę i schowałam twarz w dłonie. Postanowiłam jak najszybciej pojechać do domu. Odpaliłam silnik i ruszyłam z parkingu. Przez całą drogę jechałam powoli, bo non stop dręczyły mnie myśli, a nie chciałam spowodować wypadku. A jeżeli Tony ma rację? Jeżeli to naprawdę Justin? Nie. Rose, ogarnij się. Zauważyłabym coś.. Cholera, co się ze mną dzieje? Zaparkowałam przed swoim domem i wysiadłam z samochodu. Miałam jeszcze około godzinę do przyjazdu Justina. Weszłam do domu i od razu skierowałam się do sypialni. Ogarnęłam trochę pokój, tak jak i całe mieszkanie. Gdy skończyłam było kilka minut przed 20.30. Cholera, nie wyrobię się z kolacją. To nic, Justin może zaczekać. Postanowiłam, że zmienię górę swojego stroju. Założyłam biały podkoszulek i luźny, fioletowy sweterek. Włosy rozpuściłam i zeszłam na dół. Od razu udałam się do kuchni. Nie miałam kompletnego pojęcia co mogłabym przygotować. Po chwili postanowiłam, że zrobię tortille. Zaczęłam przygotowania, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do drzwi. Przejechałam palcami po włosach i sięgnęłam do klamki. Otworzyłam, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Justin. Miał rozwalone włosy, był ubrany w czarne, opuszczone spodnie, białą koszulkę i skórzaną kurtkę. Jego strój dopełniały fioletowe supry. Zlustrowaliśmy się nawzajem wzrokiem, a gdy nasze oczy się spotkały, oboje się zaśmialiśmy.
- Hej piękna. - powiedział, po czym oblizał usta.
Przygryzłam wargę i po chwili odpowiedziałam:
- Hej przystojniaku.
Chłopak przekroczył próg mojego domu i postawił walizkę koło drzwi. Następnie podszedł do mnie i złapał za biodra. Przycisnął mocno do siebie, a przed moimi oczami  ukazała się dzisiejsza sytuacja z Tonym.
- Ej, kochanie. Co jest? - Justin spojrzał mi w oczy.
Oblizałam usta i lekko się uśmiechnęłam.
- Nic, wszystko okay. Chodź - pomożesz mi przygotować kolację.
Szatyn założył kosmyk włosów za ucho i złapał mnie za rękę. Poszliśmy do kuchni wcześniej zostawiając walizkę chłopaka w salonie.
- Idę do łazienki, zaraz przyjdę. - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z kuchni.
'Oczami Justina'
Poszedłem do łazienki Rose i zacząłem jej szperać po szafkach. Najpierw zaglądnąłem do szafki pod umywalką. Zacząłem z niej wybierać mydło, szampon, balsam, płyn do mycia podłóg, fioletowe pudełko, które mnie zaciekawiło. Zacząłem obracać je w dłoni, aż w końcu postanowiłem je otworzyć. W środku były żyletki. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się do czego mogą być jej potrzebne. Przyglądałem się im przez chwilę, po czym wzruszyłem ramionami i mruknąłem pod nosem:
- Mogą się przydać. Więcej nic szczególnego nie znalazłem. Sięgnąłem ręką do kieszeni moich spodni i wyjąłem torebkę z białym proszkiem. Muszę to dzisiaj zrobić. Ona ma być moją ofiarą. Podrapałem się po karku i westchnąłem. Chyba jednak nie dam rady. Do cholery, idioto, ogarnij się. Dasz radę, to jest jedna, zwykła dziewczyna na milion.
'Oczami Rose'
Ciągle słyszałam pomrukiwanie głosu Tony'ego:
'... Że to Justin.'
Zamknęłam oczy, chciałam pozbyć się tych myśli, które mnie prześladowały, gdy poczułam ciepłe ręce na mojej talii.
- To w czym mam Ci pomóc? - szatyn mruknął mi do ucha.
Zaśmiałam się lekko i zastanowiłam się chwilę. Powiedziałam, żeby kroił warzywa. Z niewielkimi chęciami zabrał się do roboty.
                                                                             ~*~
- Jesteś wspaniałą kucharką.
- Przestań, zrobiliśmy to razem. - uśmiechnęłam się odkładając kieliszek czerwonego wina.
Szatyn puścił do mnie oczko, a ja lekko się zarumieniłam. Zaśmialiśmy się, a Justin zapytał na którą mam jutro do pracy. Odpowiedziałam, że na 7.30. Okazało się, że on ma być o tej samej godzinie. Powiedział, że mnie zawiezie.
- Co? Nie, nie rób sobie kłopotu. - zaczęłam protestować.
- Żartujesz? Jak Cię nie odwiozę, to nie będę wiedział czy jesteś bezpieczna, kochanie. - poruszył zabawnie brwiami.
- Mmm.. Jak wolisz. - zaśmiałam się.
Spojrzałam na zegarek. Było już koło 23. Chyba powinniśmy iść spać. Justin chyba pofrafi czytać w myślach, bo po chwili zapytał:
- To gdzie ja będę spał?
- A gdzie chcesz? - zapytałam uwodzicielsko.
Chłopak przygryzł dolną wargę i wstał. Podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać.
- PRZEEEEEEESTAAAAAŃ! - krzyczałam.
Nie skutkowało. W pewnym momencie wziął mnie na ręce i zaczął biec na górę. Wbiegł do sypialni położył mnie na łóżku. Jego oddech był nieco przyspieszony po biegu. Powoli zbliżył się do mojej twarzy i zostawił słodki pocałunek na moich ustach. Odsunął się lekko i ponownie zbliżył się do moich ust. Lekko przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, który od razu mu dałam. Nasze języki zaczęły walczyć o dominację. Gdy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się od siebie głośnym mlaśnięciem. Justin podniósł prawy kącik ust, a ja przygryzłam dolną wargę.
- Leć się kąpać. - szepnął z uśmiechem.
Niechętnie zwlokłam się z łóżka i wydęłam dolną wargę.
- Co? - chłopak podniósł brew.
- Nic. - zaśmiałam się. - Poczekaj tu na mnie. - wskazałam na niego palcem.
Szatyn wysłał mi buziaka w powietrzu, a ja z wielkim uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju. Szybko poszłam do łazienki i zrzuciłam ubrania. Weszłam pod prysznic, dokładnie umyłam każdą część ciała i wyszłam owijając się białym ręcznikiem. Umyłam zęby i założyłam piżamę. Rozczesałam włosy i wróciłam do pokoju.
- Tak szybko? - zdziwił się Justin leżąc już w łóżku.
Spojrzałam na zegarek. - Dwadzieścia minut. Wow, mój rekord. - zaśmiałam się.
- Dobra skarbie, idziemy spać. - podniósł kawałek kołdry.
Uśmiechnęłam się i po chwili byłam już wtulona w nagi tors chłopaka. Pocałował mnie we włosy, a ja głęboko wciągnęłam powietrze. Musiałam teraz zadać pytanie, które dręczyło mnie od kilku godzin.
- Co robiłeś wczorajszej nocy?

~*~

Hej.. Wybaczcie, że tak długo nic nie dodałyśmy. Niestety mamy bardzo dużo nauki i wszystko się nawala. Ale to nie zmienia faktu, że nadal będziemy to pisać ;p Będziemy starały się dodawać rozdziały co dwa tygodnie, ALE NIC NIE OBIECUJEMY.
Dziękujemy za wytrwałość, mamy nadzieję, że nie straciłyśmy tak wielu czytelników. Jeszcze raz przepraszamy..
Do następnego xxx
Rose i Paulina <3

7 komentarzy:

  1. Ciekawe co sie teraz stanie.... Ale rozdział super *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu dziewczyny wybaczcie że tak późno komentuje ale wiecie.. szkoła -.-
    Rozdział mi się strasznie podoba jak całe opowiadanie. Jest akcja i ten dreszczyk emocji co uwielbiam ^^ Jak Justin jej coś zrobi to ja już nie wiem xD Liczę, że jednak nie ;p Kocham Was i do nn <33

    OdpowiedzUsuń
  3. I te zdanie "Co robiłeś wczoraj wieczorem?".. Zagięło mnie.;)) Faaajne opowiadanie. :)) Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czeeeekamy na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. http://thepastcanbeyourthebestpresent.blogspot.com/ < opowiadanie o justinie

    OdpowiedzUsuń