piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 11

Chłopak przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Szczerze? Zaczynałam się bać.
- Nie rozumiem.. - mruknął. - Przecież byłem u Ciebie.
- Dlaczego wyszedłeś bez pożegnania?
Po dłuższej chwili ciszy Justin opowiedział:
- Mój przyjaciel był w niezręcznej sytuacji.. Musiałem mu pomóc.
- Mówiłeś, że musiałeś załatwić coś zaocznie. - mruknęłam.
- No tak, ale.. Przyjaciel zadzwonił do mnie w środku nocy i musiałem mu pomóc.
- Co było takiego ważnego? - zapytałam mocniej wtulając się w jego tors.
- Rose, kochanie. Nie mogę Ci powiedzieć. - zaśmiał się lekko.
- Dlaczego? - zapytałam oblizując usta.
- To trochę krępująca sprawa..
- Rozumiem, ale.. Muszę wiedzieć dokładnie co robiłeś wczorajszej nocy. - powiedziałam spokojnie.
- A do czego jest Ci ta informacja potrzebna?
- Jestem detektywem, a wczoraj---
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - jego ciało się naprężyło.
- Po prostu muszę rozpatrzyć wszystkie możliwe opcje.
- Rose, nie wierzę, że mnie o to podejrzewałaś! - niemal krzyknął.
- Justin to nie tak.. - zaczęłam. - Gdy jest się detektywem, wszystko staje się podejrzane. To moja praca.
- Nie wierzysz mi? - szepnął.
- Justin.. - mruknęłam.
- Wierzysz czy nie?
Przygryzłam wnętrze policzka nie wiedząc co odpowiedzieć. Owszem, wierzę, ale..
- Dobranoc Rose. - Justin odwrócił się w drugą stronę lekko spychając mnie ze swojego torsu.
Przełknęłam ślinę i zakryłam twarz dłońmi. Byłam cholernie zmęczona tym dniem, więc postanowiłam, że wezmę przykład z Justina i pójdę już spać.
*Następny dzień*
Rano obudziły mnie dźwięki budzika. Niechętnie sięgnęłam ręką i zakończyłam tortury dla mych uszu. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Justina ponownie nie ma obok mnie. De ja vu? Usiadłam na łóżku i związałam włosy w niechlujny kok. Wstałam i zaczęłam iść w stronę łazienki, gdy usłyszałam odgłos płynącej wody. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Jednak został. Lekko zapukałam do drzwi.
- Zajęte. - usłyszałam warknięcie.
Czy on do cholery będzie na mnie obrażony za wczorajsze pytanie? Ugh, gorzej niż dziecko.
- Mogę wejść? - zapytałam najłagodniej jak tylko potrafiłam.
- Chwila. - mruknął pod nosem i niedługo po tym otworzył mi drzwi.
Był w samych bokserkach, jego idealnie umięśnione ciało widniało. Miał mokre, rozwalone włosy. Mimowolnie przygryzłam wargę i lekko się zarumieniłam. Na twarz Justina wkradł się przelotny, seksowny uśmieszek, ale od razu zapanował nad tym i przełknął ślinę przywracając twarzy grobowy wyraz. Zwilżyłam wargi i spuściłam wzrok. Dlaczego on taki jest? Uraziłam go czymś?
- Mogę już się wykapać? - zapytałam prawie szeptem.
- Jasne. - mruknął zostawiając mnie samą w pomieszczeniu.
Wywróciłam oczami i kopnęłam nogą w drzwi, co spowodowało, że zamknęły się z wielkim hukiem. Zdjęłam piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Dokładnie umyłam każdą część ciała i wyszłam owijając się puszystym ręcznikiem. Przyglądnęłam się w lustrze, gdy usłyszałam dźwięki jakiegoś telefonu. Rozejrzałam się po łazience i dostrzegłam, że na pralce leży czarny iPhone Justina z fioletową nakładką. Wzięłam go do ręki i dość głośno powiedziałam:
- Justin! Twój telefon dzwoni. Odbiorę.
- NIE! - usłyszałam krzyk dobiegający zza drzwi.
- Dlaczego? Masz przede mną jakieś tajemnice? - mruknęłam.
- Rose. Po prostu daj mi ten telefon.  - warknął.
- Jestem naga! - krzyknęłam oburzona.
- Jakoś mi to nie przeszkadza. Oddaj mi ten pieprzony telefon! -wysyczał przez zęby.
Wywróciłam oczami i sięgnęłam do klamki. Już miałam otwierać drzwi, gdy postanowiłam, że najpierw sprawdzę kto o tak wczesnej porze dobija się do mojego współlokatora. Dzwonił Rick. Nie kojarzyłam nikogo o takim imieniu, więc nacisnęłam klamkę. Justin stał odwrócony do drzwi plecami i miał tylko wyciągniętą rękę w moją stronę.
- Wiesz Ty co? - spojrzałam na niego przechylając głowę. - Odwróć się. - powiedziałam stanowczo.
- Jesteś naga.. - mruknął.
- Halo? Kto, Justin?  Nie zn---
Chłopak momentalnie się odwrócił i gorączkowo spojrzał na iPhone'a w mojej dłoni.
- Bardzo śmieszne. - prychnął i wyrwał telefon odwracając się na pięcie.
- Odbierasz przy mnie. - powiedziałam spokojnym, chłodnym tonem.
Szatyn zacisnął szczękę i z powrotem spojrzał mi w oczy. Kciukiem odblokował ekran i przyłożył urządzenie do ucha.
- Tak? ... Nie, mam na 7.30. ... Na której sali leży? ... Leki przeciwbólowe, stała kontrola. ... Do zobaczenia.
Wypowiadając każde słowo patrzył mi głęboko w oczy. Gdy odciągnął telefon od ucha, odwróciłam wzrok.
- Zadowolona? - uśmiechnął się głupio.
- Mhm. - mruknęłam pod nosem i wróciłam do łazienki.
'Oczami Justina'
-Odbierasz przy mnie. - powiedziała Rose spokojnym, chłodnym tonem.
Zacisnąłem szczękę. Dzwonił Rick. Może chciał znowu wypomnieć mi coś o brunetce albo powiedzieć coś o nowej ofierze.. Nie wiem i do końca się nie dowiedziałem. Cały czas patrząc jej w oczy, odebrałem:
- Tak?
- Mamy problem, musimy szy---
- Nie, mam na 7.30.
- Co? - mruknął zdezorientowany.
- Na której sali leży?
- Co Ty pierdolisz? Gorzej Ci? - warknął. - Mamy problem, a T---
- Leki przeciwbólowe, stała kontrola.
- CO CI JEST? - krzyknął.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłem się, a dziewczyna odwróciła wzrok.
- Zadowolona? - uśmiechnąłem się głupio.
- Mhm. - mruknęła i wróciła do łazienki.
Oblizałem usta i po chwili zszedłem na dół do salonu. Wybrałem numer Rick'a i przyłożyłem iPhone'a do ucha.
- Co to, kurwa, było?! - warknął po drugiej stronie słuchawki.
- Rose była obok mnie. - rzuciłem najobojętniej jak tylko potrafiłem.
- Stary, zbyt dużo ryzykujesz-- - zaczął, ale mu przerwałem.
- Wiem co robię, okay?! - krzyknąłem.
- Nie zakochałeś się w niej, prawda? - zakpił.
- Pogrzało? - syknąłem. - On jest TYLKO moją kolejną ofiarą, rozumiemy się?
- Uważaj.. - mruknął i zakończył połączenie.
Wywróciłem oczami i zaciskając szczękę wróciłem na górę. Musiałem się w cos ubrać. Wybrałem więc czarne, opuszczone spodnie, biały podkoszulek i niebieską koszulę. Ułożyłem włosy i zszedłem na dół, aby coś zjeść. Niedługo po tym dołączyła do mnie Rose. Przygotowała sobie na śniadanie płatki owsiane z jogurtem, a ja zjadłem kanapkę. Nie miałem ochoty na nic więcej. Przyglądałem się jej, gdy jadła płatki.
- Co? - spojrzała na mnie.
- Nic. - mruknąłem i poszedłem do salonu.
Usiadłem na kanapie przed telewizorem i sięgnąłem po pilota. Obok niego, na szklanym stoliku, leżał notes brunetki. Wziąłem go do ręki, gdy z środka wypadło jakieś zdjęcie. Podniosłem je z podłogi i.. Na tym zdjęciu była Rose z Tonym.. Przełknąłem ślinę, rzuciłem fotografię na stolik i wyszedłem z pokoju. Siedziałem w sypialni dziewczyny, gdy usłyszałem pytanie.
- Możemy już jechać? Nie chcę się spóźnić...
- Po co Ci zdjęcie Tony'ego w notesie? - zapytałem chłodnym tonem.
- Jakie zdjęcie Tony'ego? - zapytała zdezorientowana. - Jesteśmy na nich oboje. - stanęła przede mną.
- Zdjęcia ze mną też nosisz codziennie ze sobą? - spojrzałem z jadem w jej oczy.
- My nie mamy wspólnych zdjęć. - mruknęła.
- A szkoda. - chrząknąłem i wyszedłem z pokoju.
- Justin! O co Ci cholery chodzi?! - krzyknęła wyrzucając ręce w powietrze.
- Możemy jechać. - oblizałem usta i nie zwracając uwagi na jej reakcję zszedłem na dół się ubrać.
Założyłem białe supry i skierowałem się pośpiesznie do samochodu. Wsiadłem do środka i od razu odpaliłem silnik, naciskając gaz i trzymając sprzęgło. Patrzyłem na Rose, gdy wychodziła z domu, zamykając za sobą drzwi. Usiadła na miejscu pasażera i zapięła pasy. Ruszyłem z piskiem opon pod budynek pracy dziewczyny. W samochodzie panowała totalna cisza. Włączyłem radio i puściłem króla Popu. Była to piosenka 'They Don't Care About Us'. Michael Jackson był moim idolem od kiedy pamiętam. Wszystkie jego piosenki są świetne, ale ta podoba mi się najbardziej. Zrobiłem wobec tego dość głośno i zacząłem stukać palcami w kierownicę w rytm piosenki. Po chwili usłyszałem, że pasażerka mojego samochodu zaczęła nucić melodię pod nosem. Mimowolnie na moją twarz wkradł się lekki uśmieszek, ale szybko go zlikwidowałem. Oblizałem usta i patrząc na drogę sięgnąłem ręką do kieszeni po mój dzwoniący telefon. Ciągle patrząc na drogę odblokowałem kciukiem ekran i przyłożyłem do ucha.
- Tak?
- Dzień dobry panie doktorze. Przyszedł to nas Pan Rick od kamer. Mówi, że jest z Panem umówiony. Powiedzieć, żeby zaczekał?
- Tak, dziękuję. Już zaraz będę. Jestem niedaleko.
- Dobrze, do zobaczenia. - zakończyła połączenie, a ja odciągnąłem telefon od ucha.
Czego do cholery Rick ode mnie chce? Niech w końcu zrozumie, że uważam, a Rose nigdy się nie dowie kim tak naprawdę jestem. Po kilku minutach zatrzymałem auto przed biurem dziewczyny.
'Oczami Rose'
- Okay, to... Do zobaczenia. - pochyliłam się, aby pocałować Justina w ramach pożegania w policzek, ale on zaciskając szczękę odciągnął głowę.
- Nie no poddaję się.. - mruknęłam pod nosem. - Z łaski swojej możesz mi powiedzieć o co Ci do cholery chodzi? - wycedziłam.
- Jesteś na tyle tępa, że nie możesz się domyślić? - spojrzał na mnie zimnymi oczami.
- Słucham? - zmarszczyłam brwi. - Justin, nie przesadzaj. Nie będziesz mnie wyzywać tylko dlatego, że zapytałam co robiłeś wczorajszej nocy. - powiedziałam podniesionym głosem.
- Przecież Ci powiedziałem, że byłem u Ciebie! - krzyknął.
- Nie podnoś na mnie głosu. - powiedziałam wolno cedząc wyrazy. - To jest moje zboczenie zawodowe. Po prostu automatycznie rozważam KAŻDĄ, możliwą ewentualność. - zrobiłam nacisk na słowo 'każdą'. - Naprawdę próbuję ufać osobom, na których mi zależy, ale wybacz. Zawód jest we mnie.  - szepnęłam ostatnie słowa i sięgnęłam za klamkę od drzwi chcąc opuścić samochód Justina.
Przełożyłam już jedną nogę za próg, gdy usłyszałam głos szatyna:
- Rose, zaczekaj... - mruknął. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego lodowatym wzrokiem. - No usiądź normalnie. - zaśmiał się lekko.
Miałam słabość do jego uśmiechu, cholera no... Ale nie mogłam pokazać, że wszystko już jest okay. Bo nie było. Wróciłam więc do swojej poprzedniej pozycji i czekałam na dalszą wypowiedź Justina z grobową miną.
- Przepraszam.. Poniosło mnie. - powiedział przyciszonym głosem. - Nie powinienem... Rozumiem, też jestem pochłonięty pracą..
- Właśnie widzę. - mruknęłam pod nosem wywracając oczami.
- Nie gniewaj się.. - położył swoją ciepłą dłoń na moim bladym policzku, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. - Wynagrodzę Ci to wieczorem. - uśmiechnął się lekko - ale teraz już leć, bo się spóźnisz, a Jefrey na pewno by się zdenerwował. - zaśmiał się ciepło.
Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze, po czym spojrzałam w czekoladowe oczy szatyna.
- To przyjedziesz po mnie? - zapytałam obojętnym tonem.
- Oczywiście. - szepnął przykładając swoje miękkie wargi do moich malinowych ust.
Gdy oderwaliśmy się od siebie, z lekkim uśmiechem na ustach powiedziałam:
- Do zobaczenia.
- Miłego dnia, kochanie. - Justin odwzajemnił mój uśmiech, gdy wysiadałam z samochodu.
Zamknęłam drzwi i szłam prosto do swojego gabinetu. Jak zwykle wjechałam windą na ostatnie piętro i skierowałam się do biura.
- Hej piękna. - przywitał mnie Bayle z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Hej. - lekko się uśmiechnęłam dalej kontynuując moją drogę do gabinetu.
Gdy weszłam do środka, zajęłam miejsce przy swoim biurku i odpaliłam komputer.
- Dlaczego ślicznotka jest nie w sosie? - zapytał Tony podając mi kawę.
- Dlaczego? Jest wszystko okay. - lekko podniosłam kąciki ust biorąc kubek do rąk.
Wzięłam łyk gorącego napoju i zaczęłam przeglądać stertę dokumentów leżącą na moim biurku. Domyśliłam się, że przyniósł je Jefrey i dotyczą one sprawy morderstw tych niewinnych kobiet.
- Co teraz? - zapytałam Tony'ego wyrywczo czytając zdania z arkuszy papierów.
- Musimy za wszelką ce---
- Rose, Jefrey chce z Tobą rozmawiać. Natychmiast. - do gabinetu wpadł Bayle z wyraźnym zdenerwowaniem na twarzy.
Oblizałam usta i z lekko uginającymi się nogami od strachu wstałam i ruszyłam do szefa. Przez moją głowę przelatywały setki pomysłów o co może chodzić. Gdy stanęłam przed drzwiami, lekko zapukałam.
- Proszę. - usłyszałam równie zdenerwowany głos.
Weszłam do gabinetu i bez słowa usiadłam przed jego biurkiem. Mężczyzna spojrzał mi w oczy, potem powiedział:
- Cholernie nie chcę Ci tego mówić, ale.. Skarbie, ktoś przysłał do nas list..
- Jaki list? - zapytałam siedząc jak na szpilkach.
Mężczyzna sięgnął do szuflady i wyjął białą kartkę. Podał mi ją, a ja trzymając ją drżącymi rękami przeczytałam jej krótką treść.
'Rose Coke będzie moją kolejną ofiarą.'
~*~
Tak bardzo Was przepraszamy... ale szkoła robi swoje.
Tak strasznie jest mi głupio, że dopiero wstawiam rozdział. ;/ Postaramy się następny napisać szybciej. :)
7 Komentarzy = następny rozdział.
Do następnego. xxx
Rose. <3

7 komentarzy:

  1. BOŻE, JAK JA KOCHAM TO OPOWIADANIE!
    A właśnie chciałam wejść sprawdzić co tu u Was słychać a Milda mi piszę że jest już nowy skjhfskbhf ;p
    Dziewczyny, jest... świetnie. Serio. Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej i czy Justin coś zrobi Rose .......... Jezu.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Kocham Was ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi Paulina nic nie napisała że jest zajebisty rozdział jest !:c

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam tylko żeby Justin nic nie zrobił Rose ! :D on jest jakiś psychiczny chyba ;o ale i tak słodziuchny , niech on sie zakocha w Rose i będzie git ;> rozdział świetny no i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejku jakie to genialne *.* cały czas trzymacie nas w napięciu juz nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra dziewczyny i co dalej!!!! Czekam z niecierpliwoscia!!!!

    OdpowiedzUsuń