- Ale kochanie, nie bój się. Wynajmiemy Tobie ochroniarza, nie---
- Przepraszam... - mruknęłam oblizując usta, po czym wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
- Rose! - krzyknął Jefrey i podbiegł do mnie, gdy zaczęłam upadać.
Złapał mnie za ramiona i podniósł mocno do siebie przyciskając.
- Nie bój się. Nic Ci się nie stanie, rozumiesz? Nikt z nas na to nie pozwoli. - szepnął mi w ucho i pocałował w czoło.
Pragnęłam teraz tylko jednego. Mocno wtulić się w tors Justina i poczuć się bezpieczna. Wcześniej, gdy go jeszcze nie znałam, Jefrey, Bayle i Tony powodowali, że czułam się przy nich bezpiecznie. Teraz? Chyba doszło do tego, że Justin jest dla mnie najważniejszy...
- Nic mi nie jest. - mruknęłam. - Dziękuję, że mi to powiedziałeś, a teraz wybacz. Muszę iść do biura. - szepnęłam odrywając się od niego.
Nie odwracając głowy szłam prosto przed siebie. Po drodze spotkałam Bayle'a, który nadal był przerażony tym, co podejrzewam, zobaczył w kopercie. Nie zatrzymałam się, nie miałam ochoty z nim rozmawiać. W końcu wpadłam do swojego gabinetu i szybko chwyciłam swój telefon. Wstukałam w ekran numer Justina i przyłożyłam iPhone'a do ucha. Minęło 5 sygnałów, gdy usłyszałam jego pełen spokoju głos.
- Tak kochanie?
- Justin.. - mruknęłam drżącym głosem, czego strasznie chciałam uniknąć.
- Co się stało, słońce? - spytał z przejęciem w głosie.
- Em.. - przełknęłam ślinę. - Ten morderca.. - mruknęłam. - Możesz do mnie przyjechać? - zapytałam z nadzieją.
- Jestem w pracy.. Ale może uda mi się na chwilę wyrwać. Do zobaczenia. - rzucił i się rozłączył nie czekając na moja odpowiedź.
Rzuciłam telefon na biurko i opadłam na swoje krzesło. Musiałam się uspokoić. Głęboko wciągnęłam powietrze i przejechałam palcami po swoich włosach, rozczesując je.
- Jezu, Rose... - do biura wszedł blady Tony.
- Hm? - mruknęłam patrząc w jeden punkt na ścianie.
- Jesteś bezpieczna, nie bój się. - powiedział siadając przed moim biurkiem.
- Nie wiesz tego. - szepnęłam i schowałam twarz w dłonie.
Siedziałam tak przez dłuższą chwilę, żaden z nas się nie odzywał. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk informujący mnie, że dostałam wiadomość. Gorączkowo podniosłam głowę i spojrzałam na podświetlony ekran.
Od: Justin.
Wyjdź na zewnątrz.
- Zaraz wracam. - mruknęłam i wstałam z krzesła, po czym szybkim krokiem ruszyłam na dół.
Zbiegłam po schodach i chwilę po tym zobaczyłam Justina opierającego się plecami o maskę samochodu. Rozłożył szeroko ramiona, a ja podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Momentalnie poczułam jak z moich oczu wypływają strumieniami łzy.
- Co się stało, skarbie? - mruknął mi we włosy.
- Będę następna. - szepnęłam nie potrafiąc się uspokoić.
Poczułam jak jego ciało się napina i ściska mnie jeszcze bardziej.
- Dobra Rose. To ja jestem mordercą. No ale dobra.. Nie zabiję Cię, zrobię wyjątek.
Szeroko otworzyłam oczy, odsuwając się od niego.
- Żartujesz sobie, prawda? - czułam napływające łzy.
- No raczej. - mruknął ponownie przyciągając mnie do siebie. - Po prostu chciałem, żebyś zaczęła mnie słuchać i przestała płakać. - szepnął mi do ucha.
- Nie strasz mnie. - mruknęłam poważnie.
- Przepraszam. - pocałował mnie czoło. - Może zawiozę Cię do domu, hm?
- Muszę iść po rzeczy.. I zapytać Jefreya czy mogę się dzisiaj wcześniej zwolnić. - odsunęłam się od niego, pokazując za siebie kciukiem.
- Okay. - mruknęłam i wróciłam do swojego gabinetu, zbierając od razu rzeczy.
- Rose, słonko. Jak bardzo mu ufasz? - Jefrey podszedł do okna i pokazał na Justina.
- Em.. Wydaje mi się, że wystarczająco. - odpowiedziałam, po czym przygryzłam dolną wargę.
- Kochasz go?
- A to co? Przesłuchanie? - zaśmiałam się, udając, że już jest wszystko okay.
- Po prostu chcę, abyś była bezpieczna. Jesteś dla mnie jak córka, Rose. - mruknął i podszedł do mnie.
- Rozumiem.. - westchnęłam. - Ale dam radę. Justin jest wspaniałym mężczyzną. Naprawdę cieszę się, że go poznałam. Więc.. Nie martw się, tato. - zaśmiałam się lekko się do niego przytulając.
Szef objął mnie mocno ramionami dając dużo ciepłego dotyku.
- Przy okazji.. - mruknęłam. - Jefrey? - oparłam swoją głowę o jego tors.
- Tak, słonko? - mruknął i zaczął gładzic moje włosy.
- Mogę jechać do domu? - zapytałam przeciągając ostatnie słowo.
- Tylko spróbuj coś z nim zrobić, to go uduszę. - zaśmiał się i potarł ręką moje plecy, po czym się odsunął. - Pewnie jedź. Tylko uważaj na siebie.
Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło i powiedziałam:
- Dziękuję. - po czym pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
- Trzymaj się. Będzie dobrze. - uśmiechnął się ciepło.
- Do jutra. - pomachałam mu, wychodząc z gabinetu.
Odmachał mi i zniknął z mojego pola widzenia, gdy już wyszłam. Z o wiele lepszym samopoczuciem ruszyłam w stronę windy. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i napisałam wiadomość.
Do: Justin.
Już idę. :)
Po chwili dostałam odpowiedz
Od: Justin.
Czekam. ;)
'Oczami Justina'
Odpisałem na smsa i spojrzałem w stronę drzwi wyjściowych. Przeleciałem wzrokiem przez teren i zatrzymałem się na.. Tonym? Była z nim jakaś dziewczy... To Rose! Moje serce zaczęło bić szybciej, a krew w żyłach zaczęła szybciej krążyć. Spokojnie Justin. Poszła pożegnać się z przyjacielem. Ale zaraz.. Z tego co mi wiadomo, to przyjaciele się nie całują. Miałem ochotę podejść do niego i po prostu go zabić. Nie mogąc na to patrzeć zacząłem bawić się breloczkiem od kluczy. Kurwa! Czemu?! Czemu ja?! Zaciskałem szczękę nie mogę tego dłużej wytrzymać. Po chwili do samochodu wsiadła Rose, a ja podniosłem głowę, by zobaczyć niestety tylko pustą przestrzeń, na której Tonyego już nie było.
- Fajnie było? - burknąłem i odpaliłem samochód.
- Słucham? - spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- Nie udawaj głupiej, Rose. - warknąłem i ruszyłem z piskiem opon.
- O co Ci do cholery chodzi? - mruknęła.
Nie odzywałem się, jadąc z dość szybką prędkością pod dom.
- Zwolnij.. - szepnęła błagalnym tonem, gdy oboje usłyszeliśmy dźwięk jej telefonu, a ja raptownie zatrzymałem się na czerwonym świetle.
Dziewczyna nie zastanawiając się ani chwili przejechała kciukiem po ekranie, odblokowując go i przykładając do ucha.
- Tak?
Patrzyłem nerwowo na światła. Czyżby dzwonił kochaś? Oblizałem wargi i wsłuchiwałem się w kolejne słowa Rose, gdy w pewnej chwili wpadłem na pomysł.
- Włącz głośnik. - rozkazałem.
- Poczekaj Reneesme. - przyłożyła rękę do telefonu by zakryć głośnik.
- Po co? - spojrzała na mnie.
- Bo tak. - mruknąłem patrząc na drogę.
Dotknęła ekranu i włączyła głośnik.
- Już skarbie. - powiedziała do telefonu.
- Co robiłaś, że musiałam czekać? - zaśmiała się.
- Twój doktor Justin ma humorki i kazał mi Cię włączyć na głośnik. - mruknęła, a ja nacisnąłem na gaz i ruszyłem z miejsca.
- Hej Reneesme. - mruknąłem z lekkim uśmiechem.
- DOKTOR BIEBER! - krzyknęła uradowana, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Jesteś zły na ciocię? - zapytała ze smutkiem w głosie.
- Reneesme, to nasza sprawa. - mruknąłem.
- Justin..- syknęła Rose.
- Co? - warknąłem podjeżdżając pod dom.
- Możesz mi do cholery wyjaśnić dlaczego tak się zachowujesz?! - krzyknęła przestając nad sobą panować.
- Nie krzycz, gdy masz dziecko na linii. - mruknąłem i wyjąłem kluczyki ze stacyjki.
- Kochanie zadzwonię do Ciebie później. - mruknęła udając spokojną.
Otworzyłem drzwi samochodu i głęboko wciągnąłem powietrze. Schowałem kluczyki w kieszeni spodni i wysiadłem z auta. Rose zrobiła to samo i po chwili podeszła do mnie. Podniosłem jedną brew, głęboko wciągając powietrze.
- Justin.. O co chodzi? - zapytała, stając bardzo blisko mnie.
Napiąłem mięśnie. - Powinnaś wiedzieć. - burknąłem.
- Tak się składa, że nie wiem.. - szepnęła, a ja poczułem jej oddech na swoim ciele.
- Nie mam zamiaru rozwiązywać tego problemu na ulicy. - mruknąłem.
Dziewczyna złapała moją dłoń i zaczęła ciągnąć w stronę domu. Starałem się spokojnie oddychać. Rose szybko otworzyła drzwi i oboje weszliśmy do środka. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie, przyciągając ją za nadgarstki do siebie.
- Całowałaś Tonyego. - mruknąłem.
- Słucham? - odsunęła się ode mnie marszcząc brwi.
-Widziałem. Dzisiaj pod firmą. Ta sama figura. Te same włosy. - jęknąłem i pociągnąłem końcówki włosów.
- Myślisz, że to ja? Żartujesz, tak?
- Skąd Tony nagle wziąłby jakąś dziewczynę, skoro jest w Tobie zakochany?! - warknąłem i wszedłem w głąb domu.
- Co mnie to obchodzi?! - syknęła. - Nie pocałowałabym innego chłopaka niż Ciebie.
Podszedłem do niej i złapałem za jej nadgarstki przygwożdżając do ściany.
- Ah tak? - mruknąłem i wpiłem się w jej usta.
Dziewczyna odepchnęła mnie ciałem i seksownie przygryzając dolną wargę powiedziała:
- Tak.
- Po czymś takim Ci nie wierzę, skarbie. - mruknąłem i usiadłem na kanapie włączając tv.
- No dobra. - mruknęła. - Jadę do Tonyego.
- Skoro chcesz, to jedź. - mruknąłem, rozkładając się na kanapie.
- Cholera, Justin.. - mruknęła i podeszła do mnie siadając na mnie okrakiem.
- Miałaś jechać do Tonyego. - burknąłem.
- Dlaczego mi nie wierzysz? - zapytała, po czym 'niechcący' otarła się o moje krocze.
Powstrzymałem jęk, nic nie odpowiadając.
- Dlaczego? - powtórzyła pytanie.
Dalej nic nie odpowiadałem, zaczynając się pod nią ruszać. Dziewczyna przełknęła ślinę i zeszła ze mnie udając się na górę. Prychnąłem i chwyciłem pilot przełączając na coś ciekawego. Zastanawiałem się jak długo będzie ukrywać prawdę.
Nie minęła chwila, a Rose zeszła z góry i stanęła zasłaniając ekran telewizora.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie odpowiesz mi dlaczego mi nie wierzysz.
Nie zastanawiając się długo wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni się czegoś napić. Rose przyszła za mną i złapała mnie za nadgarstek.
- Co? - mruknąłem wyrywając go jej.
- Spójrz na mnie i powiedź kim dla Ciebie jestem.
Kolejną ofiarą.
- Nie wiem Rose. A kim ja jestem dla Ciebie? - oblizałem usta.
- Mieszkasz ze mną. Jesteś naprawdę blisko mnie. Masz dostęp do mojego ciała. Całujesz mnie. Dotykasz... I nie wiesz kim dla Ciebie jestem? - jej oczy się zaszkliły.
Długo się nie zastanawiając wpiłem się w jej usta. Dziewczyna oddała pocałunek z takim samym pożądaniem, lecz po chwili odsunęła się lekko ode mnie i patrząc mi w oczy szepnęła:
- Kim?
- Nie wiem.. - szepnąłem odwracając wzrok.
- Okay.. - mruknęła zrezygnowanie opierając swoją głowę o mój tors.
- Przepraszam. - Nie chcąc jej więcej dołować, odszedłem na górę.
Wszedłem do jej sypialni i usiadłem na łóżku. Schowałem twarz w dłonie i odetchnąłem głośno, zastanawiając się co robić dalej. Myślałem dłuższą chwilę, gdy usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła z dołu. Zerwałem się biegnąc na dół. Wpadłem do kuchni i zobaczyłem Rose zbierającą kawałki szkła z podłogi.
- Zostaw to. - mruknąłem i wziąłem szczotkę i zmiotkę, po czym zacząłem to zamiatać.
Dziewczyna wstała i oparła się rękami o zlew głęboko oddychając. Zamiotłem wszystko i wsypałem kawałki szkła do śmietnika. Rose stała z zamkniętymi oczami, widziałem, jak jej ciało lekko drży.
- Co jest skarbie? - mruknąłem i podszedłem do niej, owijając ją ramionami.
Dziewczyna odchyliła głowę opierając ją o moje ramię.
- Nie wiem. - szepnęła.
- Spokojnie. - mruknąłem.
Po krótkiej chwili brunetka odwróciła się ciałem w moją stronę i oblizała usta. Niepewnie podniosła wzrok i spojrzała mi w oczy. Lekko podniosłem brew, tym gestem pytając co jest.
- Przepraszam... - mruknęłam oblizując usta, po czym wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
- Rose! - krzyknął Jefrey i podbiegł do mnie, gdy zaczęłam upadać.
Złapał mnie za ramiona i podniósł mocno do siebie przyciskając.
- Nie bój się. Nic Ci się nie stanie, rozumiesz? Nikt z nas na to nie pozwoli. - szepnął mi w ucho i pocałował w czoło.
Pragnęłam teraz tylko jednego. Mocno wtulić się w tors Justina i poczuć się bezpieczna. Wcześniej, gdy go jeszcze nie znałam, Jefrey, Bayle i Tony powodowali, że czułam się przy nich bezpiecznie. Teraz? Chyba doszło do tego, że Justin jest dla mnie najważniejszy...
- Nic mi nie jest. - mruknęłam. - Dziękuję, że mi to powiedziałeś, a teraz wybacz. Muszę iść do biura. - szepnęłam odrywając się od niego.
Nie odwracając głowy szłam prosto przed siebie. Po drodze spotkałam Bayle'a, który nadal był przerażony tym, co podejrzewam, zobaczył w kopercie. Nie zatrzymałam się, nie miałam ochoty z nim rozmawiać. W końcu wpadłam do swojego gabinetu i szybko chwyciłam swój telefon. Wstukałam w ekran numer Justina i przyłożyłam iPhone'a do ucha. Minęło 5 sygnałów, gdy usłyszałam jego pełen spokoju głos.
- Tak kochanie?
- Justin.. - mruknęłam drżącym głosem, czego strasznie chciałam uniknąć.
- Co się stało, słońce? - spytał z przejęciem w głosie.
- Em.. - przełknęłam ślinę. - Ten morderca.. - mruknęłam. - Możesz do mnie przyjechać? - zapytałam z nadzieją.
- Jestem w pracy.. Ale może uda mi się na chwilę wyrwać. Do zobaczenia. - rzucił i się rozłączył nie czekając na moja odpowiedź.
Rzuciłam telefon na biurko i opadłam na swoje krzesło. Musiałam się uspokoić. Głęboko wciągnęłam powietrze i przejechałam palcami po swoich włosach, rozczesując je.
- Jezu, Rose... - do biura wszedł blady Tony.
- Hm? - mruknęłam patrząc w jeden punkt na ścianie.
- Jesteś bezpieczna, nie bój się. - powiedział siadając przed moim biurkiem.
- Nie wiesz tego. - szepnęłam i schowałam twarz w dłonie.
Siedziałam tak przez dłuższą chwilę, żaden z nas się nie odzywał. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk informujący mnie, że dostałam wiadomość. Gorączkowo podniosłam głowę i spojrzałam na podświetlony ekran.
Od: Justin.
Wyjdź na zewnątrz.
- Zaraz wracam. - mruknęłam i wstałam z krzesła, po czym szybkim krokiem ruszyłam na dół.
Zbiegłam po schodach i chwilę po tym zobaczyłam Justina opierającego się plecami o maskę samochodu. Rozłożył szeroko ramiona, a ja podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Momentalnie poczułam jak z moich oczu wypływają strumieniami łzy.
- Co się stało, skarbie? - mruknął mi we włosy.
- Będę następna. - szepnęłam nie potrafiąc się uspokoić.
Poczułam jak jego ciało się napina i ściska mnie jeszcze bardziej.
- Dobra Rose. To ja jestem mordercą. No ale dobra.. Nie zabiję Cię, zrobię wyjątek.
Szeroko otworzyłam oczy, odsuwając się od niego.
- Żartujesz sobie, prawda? - czułam napływające łzy.
- No raczej. - mruknął ponownie przyciągając mnie do siebie. - Po prostu chciałem, żebyś zaczęła mnie słuchać i przestała płakać. - szepnął mi do ucha.
- Nie strasz mnie. - mruknęłam poważnie.
- Przepraszam. - pocałował mnie czoło. - Może zawiozę Cię do domu, hm?
- Muszę iść po rzeczy.. I zapytać Jefreya czy mogę się dzisiaj wcześniej zwolnić. - odsunęłam się od niego, pokazując za siebie kciukiem.
- Okay. - mruknęłam i wróciłam do swojego gabinetu, zbierając od razu rzeczy.
- Rose, słonko. Jak bardzo mu ufasz? - Jefrey podszedł do okna i pokazał na Justina.
- Em.. Wydaje mi się, że wystarczająco. - odpowiedziałam, po czym przygryzłam dolną wargę.
- Kochasz go?
- A to co? Przesłuchanie? - zaśmiałam się, udając, że już jest wszystko okay.
- Po prostu chcę, abyś była bezpieczna. Jesteś dla mnie jak córka, Rose. - mruknął i podszedł do mnie.
- Rozumiem.. - westchnęłam. - Ale dam radę. Justin jest wspaniałym mężczyzną. Naprawdę cieszę się, że go poznałam. Więc.. Nie martw się, tato. - zaśmiałam się lekko się do niego przytulając.
Szef objął mnie mocno ramionami dając dużo ciepłego dotyku.
- Przy okazji.. - mruknęłam. - Jefrey? - oparłam swoją głowę o jego tors.
- Tak, słonko? - mruknął i zaczął gładzic moje włosy.
- Mogę jechać do domu? - zapytałam przeciągając ostatnie słowo.
- Tylko spróbuj coś z nim zrobić, to go uduszę. - zaśmiał się i potarł ręką moje plecy, po czym się odsunął. - Pewnie jedź. Tylko uważaj na siebie.
Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło i powiedziałam:
- Dziękuję. - po czym pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
- Trzymaj się. Będzie dobrze. - uśmiechnął się ciepło.
- Do jutra. - pomachałam mu, wychodząc z gabinetu.
Odmachał mi i zniknął z mojego pola widzenia, gdy już wyszłam. Z o wiele lepszym samopoczuciem ruszyłam w stronę windy. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i napisałam wiadomość.
Do: Justin.
Już idę. :)
Po chwili dostałam odpowiedz
Od: Justin.
Czekam. ;)
'Oczami Justina'
Odpisałem na smsa i spojrzałem w stronę drzwi wyjściowych. Przeleciałem wzrokiem przez teren i zatrzymałem się na.. Tonym? Była z nim jakaś dziewczy... To Rose! Moje serce zaczęło bić szybciej, a krew w żyłach zaczęła szybciej krążyć. Spokojnie Justin. Poszła pożegnać się z przyjacielem. Ale zaraz.. Z tego co mi wiadomo, to przyjaciele się nie całują. Miałem ochotę podejść do niego i po prostu go zabić. Nie mogąc na to patrzeć zacząłem bawić się breloczkiem od kluczy. Kurwa! Czemu?! Czemu ja?! Zaciskałem szczękę nie mogę tego dłużej wytrzymać. Po chwili do samochodu wsiadła Rose, a ja podniosłem głowę, by zobaczyć niestety tylko pustą przestrzeń, na której Tonyego już nie było.
- Fajnie było? - burknąłem i odpaliłem samochód.
- Słucham? - spojrzała na mnie marszcząc brwi.
- Nie udawaj głupiej, Rose. - warknąłem i ruszyłem z piskiem opon.
- O co Ci do cholery chodzi? - mruknęła.
Nie odzywałem się, jadąc z dość szybką prędkością pod dom.
- Zwolnij.. - szepnęła błagalnym tonem, gdy oboje usłyszeliśmy dźwięk jej telefonu, a ja raptownie zatrzymałem się na czerwonym świetle.
Dziewczyna nie zastanawiając się ani chwili przejechała kciukiem po ekranie, odblokowując go i przykładając do ucha.
- Tak?
Patrzyłem nerwowo na światła. Czyżby dzwonił kochaś? Oblizałem wargi i wsłuchiwałem się w kolejne słowa Rose, gdy w pewnej chwili wpadłem na pomysł.
- Włącz głośnik. - rozkazałem.
- Poczekaj Reneesme. - przyłożyła rękę do telefonu by zakryć głośnik.
- Po co? - spojrzała na mnie.
- Bo tak. - mruknąłem patrząc na drogę.
Dotknęła ekranu i włączyła głośnik.
- Już skarbie. - powiedziała do telefonu.
- Co robiłaś, że musiałam czekać? - zaśmiała się.
- Twój doktor Justin ma humorki i kazał mi Cię włączyć na głośnik. - mruknęła, a ja nacisnąłem na gaz i ruszyłem z miejsca.
- Hej Reneesme. - mruknąłem z lekkim uśmiechem.
- DOKTOR BIEBER! - krzyknęła uradowana, a ja zaśmiałem się pod nosem.
- Jesteś zły na ciocię? - zapytała ze smutkiem w głosie.
- Reneesme, to nasza sprawa. - mruknąłem.
- Justin..- syknęła Rose.
- Co? - warknąłem podjeżdżając pod dom.
- Możesz mi do cholery wyjaśnić dlaczego tak się zachowujesz?! - krzyknęła przestając nad sobą panować.
- Nie krzycz, gdy masz dziecko na linii. - mruknąłem i wyjąłem kluczyki ze stacyjki.
- Kochanie zadzwonię do Ciebie później. - mruknęła udając spokojną.
Otworzyłem drzwi samochodu i głęboko wciągnąłem powietrze. Schowałem kluczyki w kieszeni spodni i wysiadłem z auta. Rose zrobiła to samo i po chwili podeszła do mnie. Podniosłem jedną brew, głęboko wciągając powietrze.
- Justin.. O co chodzi? - zapytała, stając bardzo blisko mnie.
Napiąłem mięśnie. - Powinnaś wiedzieć. - burknąłem.
- Tak się składa, że nie wiem.. - szepnęła, a ja poczułem jej oddech na swoim ciele.
- Nie mam zamiaru rozwiązywać tego problemu na ulicy. - mruknąłem.
Dziewczyna złapała moją dłoń i zaczęła ciągnąć w stronę domu. Starałem się spokojnie oddychać. Rose szybko otworzyła drzwi i oboje weszliśmy do środka. Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie, przyciągając ją za nadgarstki do siebie.
- Całowałaś Tonyego. - mruknąłem.
- Słucham? - odsunęła się ode mnie marszcząc brwi.
-Widziałem. Dzisiaj pod firmą. Ta sama figura. Te same włosy. - jęknąłem i pociągnąłem końcówki włosów.
- Myślisz, że to ja? Żartujesz, tak?
- Skąd Tony nagle wziąłby jakąś dziewczynę, skoro jest w Tobie zakochany?! - warknąłem i wszedłem w głąb domu.
- Co mnie to obchodzi?! - syknęła. - Nie pocałowałabym innego chłopaka niż Ciebie.
Podszedłem do niej i złapałem za jej nadgarstki przygwożdżając do ściany.
- Ah tak? - mruknąłem i wpiłem się w jej usta.
Dziewczyna odepchnęła mnie ciałem i seksownie przygryzając dolną wargę powiedziała:
- Tak.
- Po czymś takim Ci nie wierzę, skarbie. - mruknąłem i usiadłem na kanapie włączając tv.
- No dobra. - mruknęła. - Jadę do Tonyego.
- Skoro chcesz, to jedź. - mruknąłem, rozkładając się na kanapie.
- Cholera, Justin.. - mruknęła i podeszła do mnie siadając na mnie okrakiem.
- Miałaś jechać do Tonyego. - burknąłem.
- Dlaczego mi nie wierzysz? - zapytała, po czym 'niechcący' otarła się o moje krocze.
Powstrzymałem jęk, nic nie odpowiadając.
- Dlaczego? - powtórzyła pytanie.
Dalej nic nie odpowiadałem, zaczynając się pod nią ruszać. Dziewczyna przełknęła ślinę i zeszła ze mnie udając się na górę. Prychnąłem i chwyciłem pilot przełączając na coś ciekawego. Zastanawiałem się jak długo będzie ukrywać prawdę.
Nie minęła chwila, a Rose zeszła z góry i stanęła zasłaniając ekran telewizora.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie odpowiesz mi dlaczego mi nie wierzysz.
Nie zastanawiając się długo wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni się czegoś napić. Rose przyszła za mną i złapała mnie za nadgarstek.
- Co? - mruknąłem wyrywając go jej.
- Spójrz na mnie i powiedź kim dla Ciebie jestem.
Kolejną ofiarą.
- Nie wiem Rose. A kim ja jestem dla Ciebie? - oblizałem usta.
- Mieszkasz ze mną. Jesteś naprawdę blisko mnie. Masz dostęp do mojego ciała. Całujesz mnie. Dotykasz... I nie wiesz kim dla Ciebie jestem? - jej oczy się zaszkliły.
Długo się nie zastanawiając wpiłem się w jej usta. Dziewczyna oddała pocałunek z takim samym pożądaniem, lecz po chwili odsunęła się lekko ode mnie i patrząc mi w oczy szepnęła:
- Kim?
- Nie wiem.. - szepnąłem odwracając wzrok.
- Okay.. - mruknęła zrezygnowanie opierając swoją głowę o mój tors.
- Przepraszam. - Nie chcąc jej więcej dołować, odszedłem na górę.
Wszedłem do jej sypialni i usiadłem na łóżku. Schowałem twarz w dłonie i odetchnąłem głośno, zastanawiając się co robić dalej. Myślałem dłuższą chwilę, gdy usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła z dołu. Zerwałem się biegnąc na dół. Wpadłem do kuchni i zobaczyłem Rose zbierającą kawałki szkła z podłogi.
- Zostaw to. - mruknąłem i wziąłem szczotkę i zmiotkę, po czym zacząłem to zamiatać.
Dziewczyna wstała i oparła się rękami o zlew głęboko oddychając. Zamiotłem wszystko i wsypałem kawałki szkła do śmietnika. Rose stała z zamkniętymi oczami, widziałem, jak jej ciało lekko drży.
- Co jest skarbie? - mruknąłem i podszedłem do niej, owijając ją ramionami.
Dziewczyna odchyliła głowę opierając ją o moje ramię.
- Nie wiem. - szepnęła.
- Spokojnie. - mruknąłem.
Po krótkiej chwili brunetka odwróciła się ciałem w moją stronę i oblizała usta. Niepewnie podniosła wzrok i spojrzała mi w oczy. Lekko podniosłem brew, tym gestem pytając co jest.
- To naprawdę nie byłam ja.. - mruknęła ciągle patrząc mi w oczy.
- Wyjaśnimy to z Tonym. - mruknąłem.
- Wyjaśnimy to z Tonym. - mruknąłem.
- Okay. Dzwonimy, czy jedziemy? - zapytała odgarniając kosmyk włosów.
- Jak wolisz. - oblizałem usta.
- Dzwonimy. - mruknęła wyjmując telefon ze swojej tylnej kieszeni spodni. - Włączę głośnik. Ty się nie odzywaj. - powiedziała wybierając numer Tonyego.
- Okay. - mruknąłem, słysząc głos chłopaka.
- Hej Rose. Co jest?
- Cześć Tony. - mruknęła. Było wyraźnie widać, że jest na niego zła. - Jak tam Twoja dziewczyna?
- Co? Skąd wiesz? - mruknął.
- No wiesz.. Ciężko nie zauważyć, gdy namiętnie obściskujecie się przed biurem.
W słuchawce zapanowała cisza.
- Jesteś zazdrosna? - usłyszeliśmy po chwili ciszy.
- Ta, chciałbyś. Dobra, do jutra. - powiedziała i zakończyła połączenie.
Oblizałem nerwowo usta. - Okay, teraz Ci wierzę.
Dziewczyną głęboko wciągnęła powietrze powstrzymując się od komentarza. Odłożyła telefon i mocno się do mnie przytuliła. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do salonu..
- Jak wolisz. - oblizałem usta.
- Dzwonimy. - mruknęła wyjmując telefon ze swojej tylnej kieszeni spodni. - Włączę głośnik. Ty się nie odzywaj. - powiedziała wybierając numer Tonyego.
- Okay. - mruknąłem, słysząc głos chłopaka.
- Hej Rose. Co jest?
- Cześć Tony. - mruknęła. Było wyraźnie widać, że jest na niego zła. - Jak tam Twoja dziewczyna?
- Co? Skąd wiesz? - mruknął.
- No wiesz.. Ciężko nie zauważyć, gdy namiętnie obściskujecie się przed biurem.
W słuchawce zapanowała cisza.
- Jesteś zazdrosna? - usłyszeliśmy po chwili ciszy.
- Ta, chciałbyś. Dobra, do jutra. - powiedziała i zakończyła połączenie.
Oblizałem nerwowo usta. - Okay, teraz Ci wierzę.
Dziewczyną głęboko wciągnęła powietrze powstrzymując się od komentarza. Odłożyła telefon i mocno się do mnie przytuliła. Wziąłem ją na ręce i poszedłem do salonu..
~*~
Hej wszystkim. :) W końcu mamy ferie, więc wzięłyśmy się za rozdział. Jak zwykle znowu przepraszamy, że DOPIERO teraz, ale powinniście nas zrozumieć. Mamy nadzieję, że spodoba się Wam to, co napisałyśmy. :) No i oczywiście czekamy na Wasz najcenniejsze opinie na świecie w postaci komentarzy. :)
Do następnego. xxx
Rose. ♥
Do następnego. xxx
Rose. ♥
Cześć. Wysłałaś mi link na asku. (Karolina) Odnośnie opowiadania... Wow super. Zajebisty. Usiadłam do czytania i po kilku chwilach już byłam w 12 rozdziale. Super jest. Dziękuje, że przesłałaś mi link. Jeśli będziesz miała kolejne rozdziały to pisz. Chęnie przeczytam. Czekam na stępne rozdziały. Jeśli piszesz jeszcze jakieś inne to chętnie przeczytam ;) Dziękuję i czekam z utęsknieniem na następne. <3
OdpowiedzUsuńNo więc tak jest boski.No i ze względu że Cię spotkam DZISIAJ będę Ci truła dupę żebyś napisała kolejny zajebisty rozdział z Mildą
OdpowiedzUsuńNo dobra w końcu udało mi się znaleźć chwilę i przeczytać a więc .. moje skromne zdanie jest takie, że jak wiecie od samego początku to opowiadanie mi się cholernie podoba. No i ta fabuła, która jest jedyna w swoim rodzaju. Jest coś czego nie mogę jednak zrozumieć. Skoro oni są razem... mieszkają razem to... no. Paulina wie o co chodzi xD
OdpowiedzUsuńDobra nie mam weny na długie komentarze skoro i tak jest świetnie.
A! teraz mi się przypomniało!! Jezus Maria jakie emocje jak on jej powiedział o tym że jej nie zabije! To było dobre ;p
Trzymajcie się i mocno kocham <3
Niedawno znalazłam to opowiadanie i baaardzo mi sie spodobało ;) doczekałam sie kolejnego rozdziału no i jestem zachwycona :D myślałam że Justin na serio sie przyznał , nieźle mnie nastraszyłyście ;p życzę duuuużo weny no i czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńNie chcę naciskać, ale kiedy będzie następny? Tak w przybliżeniu?
OdpowiedzUsuńNiesamowite *-* Zapraszam na mojego : http://thepastcanbeyourthebestpresent.blogspot.com/ i z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń