niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 13

- Przyjadę po Ciebie o 17. - powiedziałam skręcając w ulicę Mulholland Drive.
- Już nie mogę się doczekać! - Reneesme zaśmiała się radośnie.
Czułam, że była podekscytowana. W sumie to się jej nie dziwię. Pierwszy raz zabieram ją do siebie na noc.
- Okay, skarbie. Kończę, bo nie chcę, żeby policjant przyłapał mnie na rozmawianiu przez telefon. - mruknęłam, stając na światłach.
- Dobrze, ciociu. Do 17. - czułam, że się uśmiechnęła, lecz po swoich słowach od razu się rozłączyła.
Rzuciłam telefon na boczne siedzenie i po dłuższej chwili znalazłam się pod budynkiem pracy. Otworzyłam drzwi i trzymając torebkę w ręku ruszyłam w stronę firmy. Stałam w firmie zamykając wcześniej samochód. Zatrzymałam się na swoim piętrze i weszłam do gabinetu. Nie zwracając uwagi na Tony'ego rzuciłam torebkę na biurko.
- Hej? - zaśmiał się, patrząc na mnie.
- Mhm. - mruknęłam, siadając na obrotowym krześle i włączając komputer.
- Rose, co jest? - podszedł do mnie, a ja automatycznie napięłam mięśnie.
- Dobrze wiesz, Tony. - mruknęłam, sięgając po swój notatnik.
- Tak się składa, że właśnie nie wiem. - powiedział i zmarszczył brwi, kładąc rękę na moim ramieniu.
- Nie dotykaj mnie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, odwracając głowę w jego stronę.
- Inaczej nie da się do Ciebie przemówić, Rose. - warknął, nie wytrzymując już moich humorków.
- Tony, zaplanowałeś to, kto to był? TO był Twój cel? Chciałeś, żeby był na Ciebie zły, tak? - syknęłam z jadem.
- Słucham? - parsknął.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi - zaśmiałam się sztucznie - Wiem co robiłeś z nią pod biurem, gdy Justin na mnie czekał w samochodzie. - powiedziałam lodowatym tonem wolno cedząc wyrazy.
- Możecie się zamknąć? - warknął Jefrey, a my momentalnie odwróciliśmy głowy w jego stronę. - Chciałbym, żeby Colette z uśmiechem wspominała swój pierwszy dzień praktyk. - uśmiechnął się patrząc na, jak się domyślam, nową praktykantkę. - Zostawiam Wam ją, wiecie co robić. - zaśmiał się. - A, no i Cole, to jest Rose - wskazał na mnie ręką - a to Tony - tym razem wskazał na mojego współpracownika.
Wtedy na twarz dziewczyny wkradł się cwaniaczki uśmieszek z lekkim rumieńcem. Nie, to nie może być ona...
Po chwili szef wyszedł z naszego biura, i dosłownie po sekundzie zobaczyłam jak ta cała Cole biegnie w stronę Tony'ego i rzuca mu się na szyję.
- Tony! - pisnęła, gdy chłopak podniósł ją i zakręcił w okół własnej osi.
- Hej mała. - zaśmiał się.
Wywróciłam oczami z obrzydzeniem. Czyli to z nią wczoraj... Nie dziwię się, że Justin tak łatwo się pomylił. Ta dziewczyna ma prawie identyczne włosy jak ja, nawet podobna figura... FU.
Usiadłam z powrotem przy swoim biurku i zalogowałam się na pocztę, gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Nie zwracając uwagi na to, kto dzwoni, przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam iPhone'a do ucha.
- Tak? - mruknęła, wstając z krzesła i udając się do biurowej kuchni.
- Hej Kochanie. - usłyszałam ten anielski głos, który momentalnie wywołał na mojej twarzy uśmiech.
- Hej. - odpowiedziałam, szczerząc się.
- Ja Ci mija dzień? - zaśmiał się po chwili niezręcznej ciszy.
- Ugh, nie pytaj. - mruknął, biorąc do ręki swój fioletowy kubek. - Wyobraź sobie, że mamy praktykanktę. - powiedziałam opierając się plecami o blat. - A wiesz kto nią jest? Nowa dziewczyna Tony'ego.
- Ten debil robi wszystko, żebyś była zazdrosna, spokojnie. Nie daj mu się, nie zwracaj uwagi. A jeżeli przesadzą, to ja do Ciebie wpadnę w odwiedziny i odwrócimy role. - zaśmiał się.
- Dureń. - wywróciłam oczami z rozbawieniem.
- Zaczekaj chwilę. - usłyszałam już mniej przyjemny głos szatyna. Korzystając z okazji wsypałam do kubka dwie łyżeczki kawy, przytrzymując telefon ramieniem. - Wybacz Skarbie, muszę iść na pilną operację. Zadzwonię później. - mruknął, a po chwili połączenie zostało przerwane.

OCZAMI JUSTINA

- Pilny przeszczep serca. - powiedziała pielęgniarka, prowadząc mnie do pacjentki. - Organ jest już w drodze, musimy się sprężyć. - powiedziała poważnie, otwierając drzwi na sali.
- Przedstaw mi pokrótce dane o niej. - rozkazałem podchodząc do kobiety, którą kilka pielęgniarek przygotowywało do operacji.
Po kilku minutach znałem już wszystkie cenne informacje. Myłem ręce i zakładałem rękawiczki przygotowując się do operacji, gdy moja pomocnica podeszła do mnie i powiedziała:
- Możemy zaczynać.
Skinąłem głową i zamieniając się w oazę spokoju wszedłem na salę operacyjną.

~*~

- Przeszczep ortotopowy. - powiedziałem stanowczo.
Miałem pewność, że nowe serce spełni swoje zadanie, więc stare można było bez problemu usunąć.
Skóra była już przecięta, klatka piersiowa również. Wszystko było gotowe. Serce zatrzymane, a dokładniej nastrzyknięte chlorkiem potasu. W tym czasie jego funkcje pełniła maszyna zwana płuco - sercem. Stałem nad workiem osierdziowym. Musiałem je przeciąć, aby móc bezpiecznie usunąć organ. W pełnym skupieniu wykonałem swoje zadanie przy pomocy moich narzędzi, które podawała mi pielęgniarka. Zrobione, teraz nadszedł czas na odcięcie naczyń. Sięgnąłem ręką w głąb otwartej klatki piersiowej, gdy nagle przed oczami ukazała mi się ta noc, gdy robiłem to samo Juliet. Zamknąłem oczy, aby ponownie się skoncentrować, gdy...
- Doktorze! - krzyknęła pielęgniarka.
- Cholera! - warknąłem, gdy zorientowałem się, że przeciąłem nie te naczynko. - Zatamuj krwawienie. - rozkazałem.
- Ale..
- Zatamuj krwawienie. - warknąłem. - Pomóż jej. - zwróciłem się do swojego pomocnika, który z lekkim przerażeniem patrzył na przecięte naczynko.
Szybko wyszedłem z sali i gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, walnąłem z całej siły pięścią w ścianę. Nigdy mi się to nie zdarzało! Muszę wziąć się w garść, bo w końcu wszystko wyjdzie na jaw... Podszedłem do zlewu i lodowatą wodą przemyłem twarz. Sięgnąłem do szafki po nową parę lekarskich rękawiczek i przywracając moje emocje do ładu wróciłem na salę operacyjną.
- Opanowane. - powiedziała pielęgniarka już z o wiele łagodniejszym wyrazem twarzy.
Skinąłem głową i ponownie sięgnąłem po swój skalpel. Tym razem z ogromną uwagą i w wielkim skupieniu kontynuowałem operację.

 ~*~

- Doktorze, ktoś chce z Panem porozmawiać. - poinformowała mnie recepcjonistka, wskazując ręką na jakiegoś mężczyznę.
- Okay, proszę za mną. - spojrzałem na niego i ruszyłem w stronę lekarskiego gabinetu.
- Jak ona się czuje? - zapytał siadając na wyznaczonym przeze mnie miejscu.
Zmarszczyłem brwi - Kto?
- Stella. Pół godziny temu skończył Pan ją operować.
- Ah tak.. - mruknąłem. - Operacja przebiegła pomyślnie, niedługo będzie Pan mógł ją odwiedzić.
- Jezu, ja się cieszę.. - wypuścił powietrze, zakrywając twarz dłońmi. - Uratował Pan jej życie, za miesiąc mieliśmy się pobrać.. - szepnął, uśmiechając się lekko.
- Teraz już nic nie stoi Wam na drodze. - zaśmiałem się. - Dobra, niestety muszę lecieć na popołudniowy obchód. - wstałem z krzesła i wziąłem do ręki swój stetoskop.
- Tak, ja już nie będę przeszkadzał. Jeszcze raz dziękuję, mamy u Pana dług. - wyciągnął do mnie rękę.
- Bez przesady, to moja praca. - zaśmiałem się, ściskając jego dłoń.
- Do zobaczenia. - uśmiechnął się, wychodząc z gabinetu.
Szczerze mówiąc, to miałem jeszcze 10 minut, więc postanowiłem, że znowu zadzwonię do Rose, bo poprzednia rozmowa nie zakończyła się zbyt... fajnie. Długo czekałem, aż dziewczyna odbierze.
- Rose Coke, słucham?
To nie był jej głos...
- Na pewno rozmawiam z Rose? - zapytałem chłodnym tonem.
- E.. Nie. - zaśmiała się. - Jestem praktykantką, a moja koleżanka poszła do łazienki.
CZYLI TO TA CAŁA LASKA TONY'EGO.
- Ale to chyba nie powód, żebyś odbierała jej telefon, prawda? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Sygnał. Brunetka się rozłączyła. Jednak. I bardzo dobrze. Napisałem wiadomość.
DO: Rose.
Zadzwoń.
Nie minęła minuta, a mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na ekran wyświetlacza - Rose.
- Co tam? - usłyszałem już ten znajomy mi głos, który wywołał u mnie uśmiech.
- Hej Skarbie. - zaśmiałem się. - Pomyślałem.. Może pójdziemy dziś na kolację, mh?
- Przecież zabieram dziś do siebie Reneesme.
- Naprawdę? Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałaś? - zmarszczyłem brwi.
- Przecież Ci mówiłam, gdy jedliśmy wczoraj kolację.
- Ah, no tak.. - mruknąłem. - O której po nią jedziesz? - zapytałem, patrząc na zegarek.
- Jakoś przed 17. A Ty o której będziesz w domu?
- Kończę zmianę o 18.30, więc koło 19. - uśmiechnąłem się, bo do głowy wpadł mi pewien pomysł.
- Okay, to do zobaczenia. - zaśmiała się.
- A, Rose. Zaczekaj chwilkę.
- Tak? - mruknęła.
- Jak idziesz do łazienki, to zabieraj ze sobą telefon, bo praktykantki nie potrafią obojętnie przejść obok dzwoniącego iPhone'a.
- Zabiję ją.. - syknęła.
- Moja krew. - zaśmiałem się.
- Co? - mruknęła.
- Nic. - ponownie się zaśmiałem. - Do wieczora. - powiedziałem i się rozłączyłem.

OCZAMI ROSE

- Colly, chodź na słówko. - spojrzałam na nią z jadem w oczach.
- Okay. - uśmiechnęła się i razem ze mną wyszła z gabinetu.
- Dlaczego odbierasz mój telefon? - zapytałam chłodnym tonem.
- Dzwonił, więc odebrałam. - wzruszyła ramionami.
- MÓJ PRYWATNY TELEFON. - warknęłam. - Nie masz prawa go dotykać, rozumiemy się? - syknęłam.
- Mhm. - mruknęła od niechcenia. - To wszystko? - zapytała, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.
Parsknęłam - Tak, możesz wracać do Tony'ego. - uśmiechnęłam się z obrzydzeniem.
Dziewczyna momentalnie obróciła się na pięcie i wróciła do biura. Postanowiłam, że pójdę do Jefrey'a i zapytam skąd ona się tu w ogóle wzięła.
- Szef u siebie? - zapytałam, mijając sekretariat.
- Tak. - odpowiedziała miło, uśmiechnięta Ines.
Odwzajemniłam uśmiech i zapukałam do drzwi.
- Proszę. - usłyszałam w odpowiedzi.
Nie zastanawiając się ani chwili, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
- Co tam, ślicznotko? - na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy tylko mnie zobaczył.
- Em.. - przygryzłam wargę. - Mam pytanie.
- Okay, siadaj. - wskazał ręką na krzesło stojące przed jego biurkiem. - Słucham. - uśmiechnął się, gdy już zajęłam wyznaczone miejsce.
- Więc tak.. - mruknęłam, zastanawiając się jak najlepiej ułożyć wszystko w słowa. - Nie mówiłeś, że będziesz przyjmował praktykantkę.
- Nooo.. tak. Nie wspomniałem o tym, bo sam tego nie planowałem.
- Jak mogłeś nie planować przyjęcia praktykantki? - zmarszczyłam brwi. - To chyba Ty jesteś tutaj szefem, prawda? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- No chyba tak. - zaśmiał się. - Tony poprosił mnie, żebym... Wybacz, nie mogę powiedzieć. - przeniósł złączone usta na drugą stronę twarzy.
- Znowu macie przede mną tajemnice. - mruknęłam. - Mówiłeś, że jestem dla Ciebie jak córka, a przed dziećmi nie ma się tajemnic. Więc słucham. - powiedziałam stanowczo i założyłam nogę na nogę, oczekując odpowiedzi.
- No weź. - zaśmiał się.
- Mnie wcale nie jest do śmiechu. - powiedziałam powoli, patrząc mu w oczy.
- Nienawidzę Cię.. - mruknął, wywracając oczami.
- Muach. - wysłałam mu buziaka w powietrzu, po czym się zaśmiałam.
- Tony mnie poprosił. Powiedział, że bardzo jej zależy na tych praktykach i w ogóle.. - wzruszył ramionami. - A, no i kazał mi nic o tym Tobie nie mówić. - szepnął, śmiejąc się.
- Ugh, nie mów mi nic o Tonym. - wywróciłam oczami z obrzydzeniem.
- Co jest, pokłóciliście się? - jego twarz momentalnie się napięła.
- Skłócił mnie z Justinem. - oparłam się plecami o oparcie krzesła. - Zaplanował to. To było chamskie. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie wierzę. - zaśmiał się. - Gorzej niż dzieci.
- Słucham? - podparłam się na łokciach. - Jak dzieci? Ha ha ha. - zaśmiałam się ironicznie.
- A nie? - zaśmiał się. - Ja jestem singlem i nie mam takich problemów. - poruszył zabawnie brwiami.
- Jesteś głupi. - zaśmiałam się. - Dobra, wracam do pracy. - uśmiechnęłam się, wstając. - A, Jefrey.. Wyjdę dzisiaj pół godziny wcześniej, okay? - odwróciłam się do niego, będąc już przy drzwiach.
- Nie ma sprawy. - puścił do mnie oczko, a ja uśmiechając się opuściłam jego gabinet.

  ~*~

- Twoja siostrzyczka jest naprawdę do Ciebie podobna. - powiedziałam siadając na miejscu kierowcy.
- Mamusia też tak mówi. - Reneesme zaśmiała się słodko.
Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam spod domu małej. Włączyłam radio, leciała akurat piosenka, którą uwielbiam. Zrobiłam głośniej i okazało się, że Renee również ją lubi, bo usłyszałam, jak nuci ją sobie pod nosem. Nie minęła chwila, a obie dość głośno śpiewewałyśmy piosenkę Amy Winehouse 'Rehab'.
- Ej, ładnie śpiewasz. - zaśmiała się mała, gdy przestałyśmy śpiewać.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Jak miałam tyle lat co Ty, chodziłam na lekcje śpiewu, wiesz? - spojrzałam na jej odbicie w lusterku.
- Naprawdę? - Reneesme lekko się zdziwiła. - zazdroszczę Ci. - westchnęła. - Ja nie umiem śpiewać.. - mruknęła.
- Słonko, właśnie podbiłaś moje serce swoim śpiewem. - zaśmiałam się. - Chciałabyś uczyć się śpiewać? - zapytałam, skręcając w ulicę, gdzie znajdował się mój dom.
- Taaaaaaaaaaaaak! - krzyknęła.
- No to zaraz sprawdzimy jakie szkoły śpiewu mamy w mieście i porozmawiamy z Twoimi rodzicami. - puściłam do niej oczko, gdy zaparkowałam samochód. - Jesteśmy. - uśmiechnęłam się.
Dziewczynka zaczęła rozglądać się dookoła. Wysiadłam z auta i otworzyłam jej drzwi. Mała wzięła swoją torbę, złapała mnie za rękę i zaczęłyśmy iść w stronę domu.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam, wchodząc do kuchni.
- Nie, dziękuję. - uśmiechnęła się.
- Okay, to może włącz laptopa co leży w salonie na stole i sprawdzimy te szkoły śpiewu, hm? - oparłam się plecami o blat.
Dziewczynka uśmiechnęła się i pobiegła wykonać moje polecenie. Ja w międzyczasie zaczęłam rozglądać się co mogłabym zrobić na obiad.
- Lubisz spaghetti? - zapytałam, otwierając lodówkę.
- Owszem. - zaśmiała się.
- Oki, to już wiem co jemy na obiad. - uśmiechnęłam się, wyjmując odpowiednie składniki.
- Co mam wpisać w wyszukiwarce? - zapytała mnie Reneesme, która jak podejrzewam, siedziała na kanapie w salonie i miała mojego laptopa na kolanach.
- Szkoły śpie---
Dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się. Była dopiero 18, więc to na pewno nie Justin. Więc kto?
- Kto to? - mała podbiegła do mnie.
- Nie wiem.. - mruknęłam. - Ale poczekaj, sprawdzę. - uśmiechnęłam się i poszłam otworzyć drzwi.
Szczerze? Byłam zaskoczona.
- Witam Panią. - zaśmiał się Justin i zza pleców wyciągnął wielki bukiet przepięknych, czerwonych róż. Na moją twarz wkradł się naprawdę wielki uśmiech. - Mogę zająć Pani chwilę? - puścił do mnie oczko, na co się zaśmiałam, bo nie byłam zdolna wypowiedzieć ani jednego słowa. - Dręczy mnie jedno pytanie.. - mruknął. - Rose.. - wszedł do domu, zamknął drzwi i klęknął na jedno kolano. - Będziesz ze mną?
O MÓJ BOŻE.
- T-tak.. - z moich oczu wypłynęły malutkie łzy.
Szatyn wstał, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Chłopak podniósł mnie i zakręcił okół własnej osi, a na koniec złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Postawił mnie na ziemi i z uśmiechem spojrzał w moje oczy.
- Podobają Ci się kwiaty? - zaśmiał się.
- Bardzo. - uśmiechnęłam się i chwyciłam go za rękę, prowadząc do salonu.
Nalałam do wazonu wody i włożyłam piękny bukiet róż. Justin podszedł do mnie i złapał od tyłu w talii.
- Chwila, gdzie Reneesme? - gorączkowo rozejrzałam się po kuchni, ale nigdzie jej nie było. - Mała, gdzie jesteś? - mruknęłam wchodząc do salonu. NIE MA. Poszłam do łazienki.
- Cholera, Justin! - krzyknęłam.
Mężczyzna momentalnie przybiegł do mnie, a ja klęczałam obok wymiotującej Renee.
- Ona mdleje. - powiedziałam przestraszona.
- Reneesme, słyszysz mnie? - zapytał spokojnym tonem.
Nie odpowiadała. Cholera nooo. Twarz Justina się napięła i ze zdenerwowaniem powiedział:
- Jedziemy do szpitala, objawy odrzucenia przeszczepu serca.

~*~

Słuchajcie..
Jest naprawdę dużo wejść, za co dziękuję. Ale jest też naprawdę mało komentarzy, co smuci.
Komentarze, to takie wynagrodzenie i motywacja do szybszego pisania kolejnego rozdziału. Dlatego proszę, alby pod tym rozdziałem było 9 komentarzy.
Dopiero wtedy pojawi się następny rozdział.
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. :)
Do następnego. xxx
Rose.

12 komentarzy:

  1. świetny *-* czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tego były te wszystkie informacje.xdxd Tak się zagaduje nauczyciela od biologi . ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Supper! *__*
    Czekam na 14 rozdział <3 =))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mistrzostwo <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam dziś czytać twoje opowiadanie i opisze je: CUDOWNE! <3
    Czekam na nastepny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam nn ;*
    cudowny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny?! ^^
    Super, czekam nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział, zakochałam się w tym opowiadaniu ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. omomom suer <3 czekam na kolejny/K.

    OdpowiedzUsuń