Pokręcił głową z westchnięciem - Weź się uspokój.
Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki wdech. Okay, to może nie jest powód do wielkiej kłótni, ale..
- Czy ja odbieram Twoje telefony, gdy dzwoni ktoś ze szpitala? - uniosłam brew.
Uśmiechnął się - Tylko byś spróbowała.
Słucham? Prychnęłam.
- Wyjaśnijmy sobie coś. - zagryzłam dolną wargę, przez chwilę układając w głowie słowa - Ja i moja praca to dla Ciebie odległa kraina i, z łaski swej, nie wtrącaj się. Jeżeli będę chciała, sama Ci się zwierzę.
- A to Ci dopiero. - zaśmiał się. - Nie przyszło Ci do tej Twojej ślicznej główki, że nie powiedziałem Ci o morderstwie, bo ta Twoja praca nie ma sensu? Szukasz mordercy, który i tak się nikogo nie boi i robi wszystko co chce. Jest bliżej niż myślisz, a Ty i ci Twoi pieprzeni kolesie z pracy nie jesteście w stanie nic dostrzec. - warknął.
Przechyliłam lekko głowę na bok, po czym założyłam wystający kosmyk włosów za ucho.
- Co to ma znaczyć?
Chłopak w odpowiedzi zacisnął jedynie szczękę, co prawie doprowadziło mnie do szału.
- Justin, zadałam pytanie. - Totalna ignorancja. Tak? Dobrze. - Wydaje mi się, że tak się nie zachowują pary. Wiesz coś na temat mordercy?
- Wiem. - mruknął od niechcenia. - Ale Ty najwyraźniej jesteś zbyt tępa, żeby to zrozumieć.
Tego już za wiele. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wyszłam z pokoju. Wspaniale, mój chłopak mnie obraża, choć sam wywołał kłótnię. Zeszłam na dół, wzięłam torebkę i wyszłam z dołu. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas i ruszyłam. Włączyłam radio i jadąc przed siebie wiele myślałam. Tak naprawdę mało o nim wiem, dlaczego tak szybko wzięłam go pod jeden dach? Dzieje się coś dziwnego. Co miał na myśli, mówiąc, że morderca jest bliżej niż mi się wydaje? A jeżeli.. to on? Nie, no skąd. Przecież wiem jacy są mordercy.. O cholera, muszę zacząć śledzić Justina.
Nawet nie wiem kiedy podjechałam pod dom Tony'ego. Wyjęłam kluczyk ze stacyjki i wzięłam głęboki wdech. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi, po czym zadzwoniłam do drzwi. Ale zaraz, co ja mu powiem? "Hej Tony, co tam?" Przecież ostatnio byłam dla niego taka niemiła.. No oczywiście, co było powodem? JUSTIN. Nim się obejrzałam, stanął przede mną Tony.
- Rose? - zmarszczył brwi.
- Um.. hej. - uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć, wejdź. - otworzył szerzej drzwi, a ja, nie czekając, od razu, przekroczyłam próg domu. - Stało się coś?
- Mogę tu dziś zostać na noc? - zadaliśmy sobie pytanie w tym samym czasie.
- Um.. jasne. - mruknął, a na jego twarz wkradł się lekki uśmiech.
- Dzięki. - zwilżyłam wargi, nie bardzo wiedząc do czego tak właściwie dążę.
Zadziałałam pod wpływem impulsu, okay. Gdyby nie to, że spędziłam tu naprawdę wiele chwil jakiś czas temu, nie odważyłabym się tu dzisiaj przyjechać. Gdyby nie ta pieprzona kłótnia z Justinem.. Swoją drogą, nawet się nie zainteresował gdzie jestem. Pomimo tego wszystkiego co wydarzyło się między mną i Tony'm, on na zawsze zostanie moim przyjacielem.
- Herbatki? - zaśmiał się delikatnie, on zawsze wie, czego potrzebuję.
- Tak! - wypuściłam powietrze i poszliśmy razem do kuchni.
- Nie chcę być nachalny, bo prędzej czy później i tak mi powiesz, ale co się stało?
Opowiedziałam mu co wydarzyło się przed chwilą. Emocje mi puściły, posypało się kilka łez. Było mi głupio, bo mega zaniedbałam przyjaźń. Ślepo zakochałam się w Justinie.
*GODZINĘ PÓŹNIEJ*
- Dobra mała, ja lecę spać. - mruknął, wstając z kanapy.
- Mogę jeszcze przejrzeć dokumenty z morderstwa? - podniosłam wzrok i na niego spojrzałam, gdy stanął przede mną.
- Jasne, leżą na stole w kuchni. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i poszedł do sypialni.
Uśmiechnęłam się do siebie i wstałam z fotela. Zapaliłam lampkę przy stole i poszłam po dokumenty. Gdy zaczęłam je przeglądać, usłyszałam dźwięk telefonu.
Od: Tony.
Gdybyś nie mogła zasnąć...
- Dobranoc! - krzyknęłam, a w odpowiedzi dostałam jego śmiech z góry.
Wywróciłam z rozbawieniem oczami i usiadłam przed dokumentami. Nic nowego w nich nie znalazłam i gdy miałam już je odkładać, gdy.. W pokoju znaleziono włos. No to mamy to! Jest włos! Natychmiast chwyciłam telefon i poleciałam do Tony'ego.
- Jest włos! - krzyknęłam, zapalając światło.
- Co? - przejechał rękami po twarzy, podejrzewam, że go obudziłam. Nic dziwnego, zawsze zasypiał w ciągu kilku sekund.
- W pokoju znaleziono włos.
- Skarbie jest późno. Leć spać. -mruknął.
- Tony czytałeś te dokumenty? Patrz. - podsunęłam mężczyźnie kartkę pod nos i wskazałam interesujące mnie zdanie.
Chłopak podniósł się na łokciach, byłam pewna, że kilka razy czytał to samo.
- Cholera, dzwoń do nich. - mruknął. Tak, wiedziałam. Nie czytał jeszcze tego.
Nie czekając ani chwili wybrałam numer Josh'a.
- Hej Rose, dawno nie dzwoniłaś. - poczułam, że się uśmiechnął.
- Tak, wiem. Postaram się to nadrobić. - zaśmiałam się - niestety dzisiaj dzwonię w służbowej sprawie. Sprawdziliście już czyj to włos, który znaleziono w mieszkaniu zamordowanej?
Cisza. Halo halo halo. Słyszałam tylko przyspieszone bicie swojego serca.
- Josh? - spytałam.
- Jest z Tobą Tony?
- Tak, jest. - odpowiedziałam. - Możesz mi odpowiedzieć na pytanie?
- Daj mi Tony'ego.
- Josh! Mów. - rozkazałam.
- Nie, Rose.. - nie dawał za wygraną.
- Mów. - warknęłam.
- To Twój włos.
Zaśmiałam się. Oczekiwałam tego samego ze strony mojego rozmówcy. Niestety on się nie śmiał.
- No zabawne.
- Rose, ale ja mówię poważnie. - mruknął cicho.
Zrobiło mi się biało przed oczami. Nadal trzymałam telefon przy uchu, chociaż kompletnie nie rozumiałam słów, które wypowiadał do mnie Josh.
- Rose? Co się stało? - Tony szarpnął mną bardziej, gdy nie reagowałam na poprzednie pytania.
- Josh, zdzwonimy się. - mruknęłam i się rozłączyłam.
Rzuciłam telefon przed siebie, po czym przejechałam dłońmi po twarzy.
- To mój włos tam był. - mruknęłam - Nie pytaj mnie skąd, nie odpowiem Ci, nie mam zielonego pojęcia. - dodałam jeszcze zanim Tony zdążył otworzyć usta. - Wiem tyle, że podczas morderstwa leżałam w szpitalu. - Zamilkłam na chwilę. - Właśnie, szpital! - krzyknęłam i zerwałam się z łóżka, chcąc jak najszybciej się tam znaleźć.
- Rose, zaczekaj. - usłyszałam za sobą głos Tony'ego, który zignorowałam. - Wariatko, co Ty wyprawiasz? - złapał mnie za ramiona, przycisnął do barierki i obrócił w swoją stronę.
- Muszę jechać do szpitala, dowiedzieć się... - zaczęłam szybko wypowiadać słowa, gdy nagle.. nasze usta się spotkały.
Byłam w totalnym szoku, nie wiedziałam co się dzieje. To był jego sposób na uciszenie? Jego dłonie znalazły się na moich policzkach, a zwykłe przybliżenie ust zamieniło się w coś więcej. Chłopak pogłębił pocałunek, a ja stałam jak sparaliżowana. Nie wiem, co chciałam w ten sposób osiągnąć, dopiec Justinowi, czy zapomnieć o tym, że mój włos znalazł się na miejscu morderstwa, ale lekko oddałam pocałunek. Czułam, że chłopak się uśmiechnął, przekładając dłoń na mój kark.
- Tony, co Ty robisz? - odsunęłam się lekko.
- Sh.. - mruknął, ponownie przykładając usta do moich.
- Nie mogę. Justin. - Przypomniałam mu, szepcząc mu w usta.
- Pokłóciłaś się z nim. - mruknął, zjeżdżając pocałunkami na moją szyję.
Odepchnęłam go. - Myślałam, że dobrze robię, przyjeżdżając tu. - zamknęłam oczy.
- Rose, przepraszam. - szepnął, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nie dotykaj mnie. - szepnęłam, kręcąc głową, gdy usłyszałam, że mój telefon zaczął dzwonić.
Wyjęłam go z kieszeni i głęboko wciągnęłam powietrze, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Justina. Przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? - mruknęłam.
- Gdzie jesteś? - usłyszałam jego zmartwiony głos. Czułam się cholernie źle, wiedząc co się teraz stało. Nie odpowiedziałam nic mojemu rozmówcy. - Wróć do domu, błagam. - mruknął.
Już miałam odpowiedzieć, że zaraz wrócę, gdy Tony, napierając swoim ciałem na moje, wpił się gwałtownie w moje usta. Ze zdziwienia jęknęłam głośno, tym samym odciągając telefon od ucha.
- Pamiętaj, że w odróżnieniu od niego, ja Cię kocham. - mruknął, po czym się odsunął i wyszedł.
Roztrzęsiona, totalnie nie mogłam zrozumieć co się wydarzyło.
- Rose, Rose!? - usłyszałam, więc przyłożyłam telefon do ucha. - Stało się coś?
- Nie. - mruknęłam i zakończyłam połączenie.
*JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ*
Stałam już na ostatnich światłach przed swoim domem, gdy zobaczyłam, że Justin wyjeżdża z naszego podjazdu. Zmarszczyłam brwi, przecież dzwonił do mnie jakiś czas temu, żebym wróciła do domu. Bez chwili postanowienia postanowiłam, że będę go śledzić. Zamurowało mnie, gdy zatrzymał się przed przypadkowym domem i, jak gdyby nigdy nic, wysiadł z samochodu i do niego wszedł. Dość długo nie wychodził, więc postanowiłam, że pójdę za nim.
OCZAMI JUSTINA
To Tony. Słyszałem głos tego skurwiela. Pojechała do niego! Wiedziałem, wiedziałem, że tak będzie. Prosiłem, żeby wróciła, a teraz pewnie zostanie u niego na noc i.. nie chcę nawet o tym myśleć. Miałem ochotę pojechać i go zabić. Oczywiście nie mogłem tego zrobić, no bo jak, więc postanowiłem, że nie będę czekał tygodnia z następnym morderstwem i już teraz pojadę do Kendall. Wsiadłem więc szybko do samochodu, wcześniej zabierając wszystkie potrzebne rzeczy. Miałem ochotę odjechać z piskiem opon, ale po co budzić podejrzenia. Spokojnie ruszyłem z podjazdu i udałem się prosto do domu ofiary.
Spała, jak każda. Zacząłem wykonywać po kolei wszystkie czynności. Gdy przywiązywałem już nogi ofiary do łóżka, usłyszałem za plecami głębokie wciągnięcie powietrza, będące oznaką przerażenia.
Kurwa.
Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki wdech. Okay, to może nie jest powód do wielkiej kłótni, ale..
- Czy ja odbieram Twoje telefony, gdy dzwoni ktoś ze szpitala? - uniosłam brew.
Uśmiechnął się - Tylko byś spróbowała.
Słucham? Prychnęłam.
- Wyjaśnijmy sobie coś. - zagryzłam dolną wargę, przez chwilę układając w głowie słowa - Ja i moja praca to dla Ciebie odległa kraina i, z łaski swej, nie wtrącaj się. Jeżeli będę chciała, sama Ci się zwierzę.
- A to Ci dopiero. - zaśmiał się. - Nie przyszło Ci do tej Twojej ślicznej główki, że nie powiedziałem Ci o morderstwie, bo ta Twoja praca nie ma sensu? Szukasz mordercy, który i tak się nikogo nie boi i robi wszystko co chce. Jest bliżej niż myślisz, a Ty i ci Twoi pieprzeni kolesie z pracy nie jesteście w stanie nic dostrzec. - warknął.
Przechyliłam lekko głowę na bok, po czym założyłam wystający kosmyk włosów za ucho.
- Co to ma znaczyć?
Chłopak w odpowiedzi zacisnął jedynie szczękę, co prawie doprowadziło mnie do szału.
- Justin, zadałam pytanie. - Totalna ignorancja. Tak? Dobrze. - Wydaje mi się, że tak się nie zachowują pary. Wiesz coś na temat mordercy?
- Wiem. - mruknął od niechcenia. - Ale Ty najwyraźniej jesteś zbyt tępa, żeby to zrozumieć.
Tego już za wiele. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wyszłam z pokoju. Wspaniale, mój chłopak mnie obraża, choć sam wywołał kłótnię. Zeszłam na dół, wzięłam torebkę i wyszłam z dołu. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas i ruszyłam. Włączyłam radio i jadąc przed siebie wiele myślałam. Tak naprawdę mało o nim wiem, dlaczego tak szybko wzięłam go pod jeden dach? Dzieje się coś dziwnego. Co miał na myśli, mówiąc, że morderca jest bliżej niż mi się wydaje? A jeżeli.. to on? Nie, no skąd. Przecież wiem jacy są mordercy.. O cholera, muszę zacząć śledzić Justina.
Nawet nie wiem kiedy podjechałam pod dom Tony'ego. Wyjęłam kluczyk ze stacyjki i wzięłam głęboki wdech. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do drzwi, po czym zadzwoniłam do drzwi. Ale zaraz, co ja mu powiem? "Hej Tony, co tam?" Przecież ostatnio byłam dla niego taka niemiła.. No oczywiście, co było powodem? JUSTIN. Nim się obejrzałam, stanął przede mną Tony.
- Rose? - zmarszczył brwi.
- Um.. hej. - uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć, wejdź. - otworzył szerzej drzwi, a ja, nie czekając, od razu, przekroczyłam próg domu. - Stało się coś?
- Mogę tu dziś zostać na noc? - zadaliśmy sobie pytanie w tym samym czasie.
- Um.. jasne. - mruknął, a na jego twarz wkradł się lekki uśmiech.
- Dzięki. - zwilżyłam wargi, nie bardzo wiedząc do czego tak właściwie dążę.
Zadziałałam pod wpływem impulsu, okay. Gdyby nie to, że spędziłam tu naprawdę wiele chwil jakiś czas temu, nie odważyłabym się tu dzisiaj przyjechać. Gdyby nie ta pieprzona kłótnia z Justinem.. Swoją drogą, nawet się nie zainteresował gdzie jestem. Pomimo tego wszystkiego co wydarzyło się między mną i Tony'm, on na zawsze zostanie moim przyjacielem.
- Herbatki? - zaśmiał się delikatnie, on zawsze wie, czego potrzebuję.
- Tak! - wypuściłam powietrze i poszliśmy razem do kuchni.
- Nie chcę być nachalny, bo prędzej czy później i tak mi powiesz, ale co się stało?
Opowiedziałam mu co wydarzyło się przed chwilą. Emocje mi puściły, posypało się kilka łez. Było mi głupio, bo mega zaniedbałam przyjaźń. Ślepo zakochałam się w Justinie.
*GODZINĘ PÓŹNIEJ*
- Dobra mała, ja lecę spać. - mruknął, wstając z kanapy.
- Mogę jeszcze przejrzeć dokumenty z morderstwa? - podniosłam wzrok i na niego spojrzałam, gdy stanął przede mną.
- Jasne, leżą na stole w kuchni. - powiedział, po czym pocałował mnie w czoło i poszedł do sypialni.
Uśmiechnęłam się do siebie i wstałam z fotela. Zapaliłam lampkę przy stole i poszłam po dokumenty. Gdy zaczęłam je przeglądać, usłyszałam dźwięk telefonu.
Od: Tony.
Gdybyś nie mogła zasnąć...
- Dobranoc! - krzyknęłam, a w odpowiedzi dostałam jego śmiech z góry.
Wywróciłam z rozbawieniem oczami i usiadłam przed dokumentami. Nic nowego w nich nie znalazłam i gdy miałam już je odkładać, gdy.. W pokoju znaleziono włos. No to mamy to! Jest włos! Natychmiast chwyciłam telefon i poleciałam do Tony'ego.
- Jest włos! - krzyknęłam, zapalając światło.
- Co? - przejechał rękami po twarzy, podejrzewam, że go obudziłam. Nic dziwnego, zawsze zasypiał w ciągu kilku sekund.
- W pokoju znaleziono włos.
- Skarbie jest późno. Leć spać. -mruknął.
- Tony czytałeś te dokumenty? Patrz. - podsunęłam mężczyźnie kartkę pod nos i wskazałam interesujące mnie zdanie.
Chłopak podniósł się na łokciach, byłam pewna, że kilka razy czytał to samo.
- Cholera, dzwoń do nich. - mruknął. Tak, wiedziałam. Nie czytał jeszcze tego.
Nie czekając ani chwili wybrałam numer Josh'a.
- Hej Rose, dawno nie dzwoniłaś. - poczułam, że się uśmiechnął.
- Tak, wiem. Postaram się to nadrobić. - zaśmiałam się - niestety dzisiaj dzwonię w służbowej sprawie. Sprawdziliście już czyj to włos, który znaleziono w mieszkaniu zamordowanej?
Cisza. Halo halo halo. Słyszałam tylko przyspieszone bicie swojego serca.
- Josh? - spytałam.
- Jest z Tobą Tony?
- Tak, jest. - odpowiedziałam. - Możesz mi odpowiedzieć na pytanie?
- Daj mi Tony'ego.
- Josh! Mów. - rozkazałam.
- Nie, Rose.. - nie dawał za wygraną.
- Mów. - warknęłam.
- To Twój włos.
Zaśmiałam się. Oczekiwałam tego samego ze strony mojego rozmówcy. Niestety on się nie śmiał.
- No zabawne.
- Rose, ale ja mówię poważnie. - mruknął cicho.
Zrobiło mi się biało przed oczami. Nadal trzymałam telefon przy uchu, chociaż kompletnie nie rozumiałam słów, które wypowiadał do mnie Josh.
- Rose? Co się stało? - Tony szarpnął mną bardziej, gdy nie reagowałam na poprzednie pytania.
- Josh, zdzwonimy się. - mruknęłam i się rozłączyłam.
Rzuciłam telefon przed siebie, po czym przejechałam dłońmi po twarzy.
- To mój włos tam był. - mruknęłam - Nie pytaj mnie skąd, nie odpowiem Ci, nie mam zielonego pojęcia. - dodałam jeszcze zanim Tony zdążył otworzyć usta. - Wiem tyle, że podczas morderstwa leżałam w szpitalu. - Zamilkłam na chwilę. - Właśnie, szpital! - krzyknęłam i zerwałam się z łóżka, chcąc jak najszybciej się tam znaleźć.
- Rose, zaczekaj. - usłyszałam za sobą głos Tony'ego, który zignorowałam. - Wariatko, co Ty wyprawiasz? - złapał mnie za ramiona, przycisnął do barierki i obrócił w swoją stronę.
- Muszę jechać do szpitala, dowiedzieć się... - zaczęłam szybko wypowiadać słowa, gdy nagle.. nasze usta się spotkały.
Byłam w totalnym szoku, nie wiedziałam co się dzieje. To był jego sposób na uciszenie? Jego dłonie znalazły się na moich policzkach, a zwykłe przybliżenie ust zamieniło się w coś więcej. Chłopak pogłębił pocałunek, a ja stałam jak sparaliżowana. Nie wiem, co chciałam w ten sposób osiągnąć, dopiec Justinowi, czy zapomnieć o tym, że mój włos znalazł się na miejscu morderstwa, ale lekko oddałam pocałunek. Czułam, że chłopak się uśmiechnął, przekładając dłoń na mój kark.
- Tony, co Ty robisz? - odsunęłam się lekko.
- Sh.. - mruknął, ponownie przykładając usta do moich.
- Nie mogę. Justin. - Przypomniałam mu, szepcząc mu w usta.
- Pokłóciłaś się z nim. - mruknął, zjeżdżając pocałunkami na moją szyję.
Odepchnęłam go. - Myślałam, że dobrze robię, przyjeżdżając tu. - zamknęłam oczy.
- Rose, przepraszam. - szepnął, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nie dotykaj mnie. - szepnęłam, kręcąc głową, gdy usłyszałam, że mój telefon zaczął dzwonić.
Wyjęłam go z kieszeni i głęboko wciągnęłam powietrze, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Justina. Przejechałam kciukiem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Tak? - mruknęłam.
- Gdzie jesteś? - usłyszałam jego zmartwiony głos. Czułam się cholernie źle, wiedząc co się teraz stało. Nie odpowiedziałam nic mojemu rozmówcy. - Wróć do domu, błagam. - mruknął.
Już miałam odpowiedzieć, że zaraz wrócę, gdy Tony, napierając swoim ciałem na moje, wpił się gwałtownie w moje usta. Ze zdziwienia jęknęłam głośno, tym samym odciągając telefon od ucha.
- Pamiętaj, że w odróżnieniu od niego, ja Cię kocham. - mruknął, po czym się odsunął i wyszedł.
Roztrzęsiona, totalnie nie mogłam zrozumieć co się wydarzyło.
- Rose, Rose!? - usłyszałam, więc przyłożyłam telefon do ucha. - Stało się coś?
- Nie. - mruknęłam i zakończyłam połączenie.
*JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ*
Stałam już na ostatnich światłach przed swoim domem, gdy zobaczyłam, że Justin wyjeżdża z naszego podjazdu. Zmarszczyłam brwi, przecież dzwonił do mnie jakiś czas temu, żebym wróciła do domu. Bez chwili postanowienia postanowiłam, że będę go śledzić. Zamurowało mnie, gdy zatrzymał się przed przypadkowym domem i, jak gdyby nigdy nic, wysiadł z samochodu i do niego wszedł. Dość długo nie wychodził, więc postanowiłam, że pójdę za nim.
OCZAMI JUSTINA
To Tony. Słyszałem głos tego skurwiela. Pojechała do niego! Wiedziałem, wiedziałem, że tak będzie. Prosiłem, żeby wróciła, a teraz pewnie zostanie u niego na noc i.. nie chcę nawet o tym myśleć. Miałem ochotę pojechać i go zabić. Oczywiście nie mogłem tego zrobić, no bo jak, więc postanowiłem, że nie będę czekał tygodnia z następnym morderstwem i już teraz pojadę do Kendall. Wsiadłem więc szybko do samochodu, wcześniej zabierając wszystkie potrzebne rzeczy. Miałem ochotę odjechać z piskiem opon, ale po co budzić podejrzenia. Spokojnie ruszyłem z podjazdu i udałem się prosto do domu ofiary.
Spała, jak każda. Zacząłem wykonywać po kolei wszystkie czynności. Gdy przywiązywałem już nogi ofiary do łóżka, usłyszałem za plecami głębokie wciągnięcie powietrza, będące oznaką przerażenia.
Kurwa.
wreszcie, heh >_<
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, szkoda tylko, że trzeba tyle czekać aż dodasz kolejny rozdział :)) >_<
Nie patrz na to ile masz komentarzy pod rozdziałem... Piszesz dla siebie chyba, nie? =/
Skzoda, że tak rzadko jest dodawany rozdział:( bo lubie ten blog... mam nadzieję, że klejny rozdział pojawi się szybciej:)
czekam na nn :)
no nie, jak mogłaś pozostawić mnie z takim niedosytem?!
OdpowiedzUsuńzgiń niedobra kobieto!
nie no, żarcik:) czekam z niecierpliwością na kolejny super rozdział, xo
Czekałam, ale się doczekałam. To jest niesamowite!!! Reakcja Tony'ego to mnie nie zaskoczyła. Jest tak cholernie zakochany w Rose, a ona przychodzi do Niego w nocy, oddaje pocałunek, a potem kopie Go w dupę. Szkoda mi biedaczka. :c
OdpowiedzUsuńKońcówka rozdziału jest akhlsdughaliuhd <3 Nie mogę tego inaczej opisać. Ciekawe jak Justin zareaguje na obecność Rose i jak będzie się tłumaczył, i co najważniejsze, co Jej zrobi, by nie doniosła na Niego?
Teraz przez Ciebie nie będę mogła spać w nocy, bo cały czas będę myślała o nowym rozdziale. No dzięki! ;) Ale mam nadzieję, że kolejny pojawi się stosunkowo niedługo. Proszę Cię bardzo!
Kochana życzę chęci do pisania i mimo tego, że niedługo zaczynają się wakacje nie zapomnisz o Nas i uszczęśliwisz Nas na kolejny czas!
Kocham <3 - Karolcia
NN !!!!!!!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuń